Zaskakujący przebieg miał finał drugiej edycji turnieju NBA. Thunder byli stawiani w roli faworyta, tymczasem obrona Milwaukee Bucks zatrzymała rywala na zaledwie 81 punktach. Giannis Antetokounmpo i spółką odrobili lekcję.
Oklahoma City Thunder - Milwaukee Bucks 81:97
To jedyny mecz turnieju, który nie zalicza się do bilansu sezonu regularnego. Stawką jest jednak duża nagroda finansowa, więc nie ma mowy, by ktoś traktował te rozgrywki po macoszemu. Milwaukee Bucks byli ich rewelacją od samego początku. Zespół Doca Riversa podniósł się po słabym starcie rozgrywek i sięgnięciem po puchar potwierdził, że ostatnie zmiany ustawiły drużynę na kurs po mistrzostwo NBA. Giannis Antetokounnmpo skończył noc z triple-double, biorąc na siebie najwięcej odpowiedzialności. Milwaukee Bucks dołączyli do Los Angeles Lakers jako jedyni triumfatorzy w dwuletniej historii turnieju. Seria 19:5 Bucks w drugiej połowie zamieniła pięciopunktową różnicę w przewagę 19 oczek na początku czwartej kwarty, którą Milwaukee utrzymało do końca meczu. Thunder, którzy zdobywali co najmniej 99 punktów w każdym meczu tego sezonu, tym razem zawiedli na wielu płaszczyznach. Trafiali jedynie 34% rzutów z gry i zdobyli zaledwie 31 punktów w drugiej połowie.
Bucks, grając bez Khrisa Middletona (choroba), poprawili swój bilans w meczach NBA Cup do najlepszego w lidze 12-1, w tym perfekcyjne 7-0 w tym sezonie. Jedyna porażka Milwaukee w turnieju miała miejsce w półfinale zeszłego roku przeciwko Indianie Pacers. Antetokounmpo zanotował 26 punktów, 19 zbiórek, 10 asyst, 2 przechwyty i 3 bloki. Kolejne 23 oczka, 4 zbiórki i 4 asysty Damiana Lillarda. Dla Thunder 21 punktów, 4 zbiórki, 2 asysty Shaia Gilgeousa-Alexandra oraz 18 oczek, 4 zbiórki, 3 asysty, 2 przechwyty, 3 bloki Jalena Williamsa.