Wszystko wskazuje na to, że Miami Heat wygrają wyścig po Jimmy’ego Butlera, jednak po drodze pojawiły się pewne problemy związane z faktem, że Minnesota Timberwolves nagle zmieniła żądania wobec drugiej strony.
Heat i Wolves rzekomo byli już dogadani. Wystarczyło wykonać telefon potwierdzający transfer. W tym momencie Minnesota Timberwolves zmieniła zdanie i zażądała czegoś, czego nie było w pierwotnej propozycji. W taki oto sposób rozpadło się całe porozumienie. Obóz Jimmy’ego Butlera zdaje się być wściekły na zarząd Wolves za to, że nie potrafią spełnić życzenia zawodnika. O wszystkim poinformował Adrian Wojnarowski.
SPRAWDŹ AKTUALNE KODY RABATOWE NA DUŻERABATY.PL
Rozmowy dotarły do punktu, w którym zespoły wymieniały się raportami medycznymi. Wolves oczekiwali od Heat kogoś z dwójki Bam Adebayo i Josh Richardson. W grę wchodzi także pick pierwszej rundy draftu 2019. Na to ekipa z Florydy rzekomo nie przystała, co miało doprowadzić do załamania rozmów. W międzyczasie Leśne Wilki kontynuują rozmowy z Los Angeles Clippers, którzy pozostają zainteresowani sprowadzeniem do siebie Jimmaya już teraz.
Szczerze to jestem zdziwiony postawą Wilków.
Przecież Butler był u nich tylko rok. Nawet nie miał szansy się zapisać w annałach klubu pod kątem jakichkolwiek osiągnięć długoterminowych tak, jak np. w Bulls. Więc po co ta cała szopka, skoro wcale nie był ich największą gwiazdą? Niech dadzą mu odejść, skoro nie chce tam grać, z niewolnika nie będzie pracownika. Tym bardziej, że żaden klub myślący klub nie da im swoich najlepszych lub najbardziej przyszłościowych zawodników.
Nie widzę problemu z oddaniem pierwszego numeru draftu 2019, na pewno nie będzie to wysoki pick, zresztą od czasów wyboru Wade’a wybory Heat są bez historii, nikt nawet nie otarł się o poziom All Star