Kilka dni temu dotarły do nas smutne wieści na temat śmierci Nicka Gilberta. 26-letni syn właściciela Cleveland Cavaliers od urodzenia miał poważne problemy i zmagał się z nieuleczalną chorobą.
Kibice NBA pamiętają Nicka Gilberta z loterii draftu NBA, w trakcie której reprezentował Cleveland Cavaliers. Syn Dana oraz Jennifer Gilbertów zmagał się z nerwiakowłókniakowatość typu 1, która skutkowała powstawaniem guzów mózgu, skóry oraz rdzeniu kręgowym. Niestety współczesna medycyna nie znalazła skutecznego lekarstwa na tę przypadłość. Nick walczył do samego końca i nigdy nie stracił pozytywnego ducha.
W trakcie swojego krótkiego życia stanowił inspirację dla wielu osób, które również zmagają się z podobnymi chorobami. Jego ojciec regularnie wysyłał go na loterię draftu, w trakcie której Nick miał przynosić drużynie szczęście. Dwukrotnie podczas jego obecności Cavs wylosowali “jedynkę”. Pierwszą wykorzystali na dołączenie do składu Kyriego Irvinga, a drugą na wyselekcjonowanie Anthony’ego Bennetta.
Rodzina mieszkała w Michigan i wiele ze swoich inicjatyw Nick prowadził w Detroit, m.in. przeznaczając 18 milionów dolarów na badania dotyczący jego choroby. Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy Nick przeszedł szereg operacji, ale te miały wyłącznie uśmierzyć narastający ból i dyskomfort. Rodzina państwa Gilbert przygotowała się na moment, w którym walka dla 26-latka dobiegnie końca.