Gdy panowie spotkali się po raz pierwszy przy okazji zgrupowania kadry w Las Vegas, operator uchwycił moment, w którym obaj skwitowali to wydarzenie krótkim “w końcu”. To była bardzo symboliczna chwila, bowiem pokazała, jak bardzo na to czekali. Na przestrzeni lat walczyli między sobą o mistrzowskie tytuły, ale nie mieli okazji, by zagrać dla tej samej drużyny. Od kilku tygodni przygotowują się razem z reprezentacją Stanów Zjednoczonych do walki o olimpijską chwałę. Dla Stepha to szansa, by dołożyć ostatni element do swojego bogatego dorobku. 

‍

- To wszystko sprawia mi wiele radości i daje wiele zabawy - mówi lider Warriors. - Jesteśmy zespołem o wysokim IQ. Staramy się wykorzystać nasze najmocniejsze strony. Wiemy, że wygranie sześciu kolejnych meczów na Igrzyskach nie będzie łatwe, ale mamy grupę świadomą swoich mocnych i słabszych stron. [...] Przypomniałem sobie, jak często [LeBron] stał na mojej drodze. Jednak przede wszystkim mam do niego wielki szacunek, zarówno jako koszykarza, jak i człowieka. Zawsze go ceniłem i zawsze podobało mi się układanie planu, który pozwoliłby go pokonać - dodał. 

‍

Zobacz także: Mecz o mistrzostwo świata?

‍

W ostatnich latach panowie nie mieli już okazji nawiązać do rywalizacji z sezonów 2015-2018, gdy LBJ grał w koszulce Cavs. Zarówno Curry, jak i James muszą się mierzyć z różnego rodzaju problemami w swoich zespołach. Nadal są liderami, wokół których kręci się cała drużyna, lecz potrzebują pomocy, by stworzyć przewagę gwarantującą kolejną walkę  o mistrzowski tytuł. Obaj mają na swoim koncie po cztery mistrzostwa i na ten moment nic nie wskazuje na to, by w kolejnym sezonie mieli dopisać do swojego dorobku kolejne. 

‍