Dorastał bez ojca i tułał się od domu do domu. Prawdziwa historia LeBrona Jamesa

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:

Dzieciństwo LeBrona Jamesa nie było łatwe. Lider Lakers przeszedł jednak przemianę - z przestraszonego i samotnego chłopca, który wychowywał się bez ojca i tułał się od domu do domu, w człowieka, z którego zdaniem liczy się cały świat. 

Na rynku nakładem Wydawnictwa SQN do przedsprzedaży trafiła książka „LeBron. Biografia”, autorstwa uznanego dziennikarza - Jeffa Benedicta. Amerykanin Benedict przeprowadził setki rozmów z osobami, które towarzyszyły mu podczas podróży na koszykarski olimp. Książka pokazuje nam Jamesa, jakiego nie mieliśmy dotąd okazji poznać. 

Książka jest dostępna tutaj (KLIK)


Fragment książki:


"W Akron, w stanie Ohio panowała już noc, ale w jednym z mieszkań bloku z wielkiej płyty nieśmiały chłopczyk o nietypowym imieniu nie spał, był głodny i samotny. Nie miał ojca, mieszkał z matką. Mieli tylko siebie. Ale teraz jej nie było, znikła gdzieś w nocy. Może wróci nad ranem, może nie. Czasem mama znikała na kilka dni.


Modląc się o jej szybki powrót, chłopiec w końcu zasnął, ale ze snu wyrwały go znajome odgłosy: krzyki mężczyzn, płacz kobiety, wystrzały, rozbiegający się ludzie, syreny, trzaskające drzwi, więcej krzyków i więcej syren. Chłopak nie potrzebował wyobraźni, żeby dostrzec otaczające go zagrożenie. Wiele razy widział rzeczy, których żadne dziecko widzieć nie powinno: przemoc, narkomanów, brutalnych gangsterów i nadużywających władzy policjantów. To jednak nic w porównaniu z nocnymi hałasami. Zawsze wiedział, kiedy dzieje się coś złego.


Te straszne chwile dzieciństwa nauczyły LeBrona dbania samego o siebie. „Czy to mi się podobało, czy nie, tak traktowała mnie mama” – mówił. Mimo to nigdy nie wątpił w jej miłość. Martwiło go tylko, że nie wiedział, gdzie jest.


„Kiedy siedzisz sam w domu, a twojej mamy nie ma, to nigdy nie wiesz, czy te syreny policyjne wyją z jej powodu – opowiadał James. – Albo czy te strzały nie były w nią wymierzone. W takie noce, niemal każdej nocy, to te dźwięki wychwytywałem – słyszałeś je i miałeś nadzieję, że twój rodzic nie jest z nimi w żaden sposób związany”.


LeBron w końcu pokochał Akron, to tu uformował się jego charakter. Tu ukształtowały się i zostały odkryte jego fizyczne umiejętności. A jego geniusz był odbiciem tego miejsca. Jako dziecko, kiedy pragnął bezpieczeństwa i towarzystwa, często powtarzał sobie: „Jeśli kiedykolwiek uda mi się stąd wyrwać, ucieknę jak najdalej”. 


Czwartego lutego 1968 roku najbardziej znaną amerykańską wokalistką była Dione Warwick, a jej przebój I Say a Little Prayer sprzedał się w ponad milionie egzemplarzy. To właśnie tego dnia przyszła na świat Gloria Marie James, córka Fredy M. James. Jej małżeństwo nie było bajką. W niecały rok po narodzinach Glorii rozstała się z mężem, a dokumenty sądowe jako na podstawę rozwodu wskazują na zaniedbanie i ekstremalną przemoc. Freda miała trochę ponad 20 lat, poza Glorią urodziła jeszcze dwóch synów i żeby przetrwać, została pracownicą fizyczną centrum psychiatrycznego Western Reserve. Mieszkała z matką w zdezelowanym wiktoriańskim domu na Hickory Street 439, przy piaskowej dróżce graniczącej z torami kolejowymi, a położnej na skraju centrum Akron, w dzielnicy znanej jako Boondocks. Gloria dorastała w jednym domu z matką i babką. 


Krótko po 16. urodzinach zaszła w ciążę. Przed porodem na jakiś czas przestała chodzić do liceum i 30 grudnia 1984 roku w Szpitalu Miejskim w Akron urodziła trzykilogramowego chłopca, którego nazwała LeBron Raymone James. Tożsamość ojca dziecka pozostaje jedną z wielkich tajemnic współczesnego sportu. Gloria wolała o nim nie wspominać, nawet LeBronowi. Pewnego razu chłopiec zapytał mamę o to, gdzie jest jego ojciec. „Szybko ucięła temat” – wspominał LeBron. Zamiast ujawnić tożsamość ojca, Gloria doradziła synowi, żeby się nim nie przejmował. „Mamy tylko siebie” – powiedziała, a on przestał wypytywać. 


Gloria miała swoje powody, żeby nie mówić synowi o jego ojcu, LeBron tymczasem odciął się od jednej z głównych gałęzi swojego drzewa genealogicznego. Nieobecność ojca i brak jakichkolwiek informacji o jego tożsamości i miejscu pobytu prowadziły do zgorzknienia. 


„Dorastałem, nienawidząc ojca – powiedział James. – Wszystko mi mówiło: »Jebać starego«. Wiesz, o co chodzi? Zostawił mnie. Czemu zrobił to mamie? Urodziła mnie w drugiej klasie liceum”.


***


Przed pierwszymi urodzinami LeBrona, Gloria zaczęła się spotykać z 20-letnim chłopakiem, Eddiem Jacksonem, który niedawno chodził do tego samego liceum co ona i uprawiał biegi. Jak wielu młodych, czarnoskórych mężczyzn w Akron w latach 80., Jackson nie mógł znaleźć pracy. Bez problemu znajdował za to kłopoty. Gdy stracił dach nad głową, postanowił wprowadzić się do Glorii. Freda słynęła z przygarniania dzieci w trudnej sytuacji życiowej, także ze względu na własne złe wybory, które podejmowała w młodości, dlatego nie osądzała Jacksona, tylko pozwoliła mu się wprowadzić. 


„Matka Glorii była najcudowniejszą osobą na świecie – powiedział kiedyś Jackson. – Jeśli ci ufała, obdarowywała cię miłością. Jeśli nie, kazała ci znikać z jej oczu. A Gloria była identyczna”. 


Nawiązawszy bliską relację z Glorią, Jackson polubił też LeBrona. Przed trzecimi urodzinami chłopaka Gloria i Eddie dali mu w prezencie mały kosz oraz miniaturową gumową piłkę. Chcieli zaskoczyć go w świąteczny poranek. To byłby moment jak z obrazka: mały „Bron-Bron” – jak nazywała go Gloria – zdobywa swoje pierwsze punkty. Tymczasem to Gloria i Eddie zostali niemile zaskoczeni, kiedy po północy, w Wigilię, Freda doznała zawału. Gdy wrócili z nocnej imprezy, znaleźli ją na podłodze. W szpitalu św. Tomasza stwierdzono zgon. Miała 42 lata. 


Glorię ogarnęła rozpacz. W ciągu ostatnich trzech lat zaszła w ciążę, rzuciła szkołę, urodziła dziecko, straciła babcię, wróciła do szkoły, by łączyć naukę z zajmowaniem się noworodkiem, zamieszkała z chłopakiem, zdała maturę, a teraz straciła matkę. Nagle jej sytuacja życiowa zmieniła się z niepewnej w zagrażającą życiu. Jak miała sobie poradzić bez matki? 


Zdeterminowana, żeby jej dziecko spędziło wesołe święta, postanowiła powiedzieć LeBronowi o śmierci babci dopiero po otwarciu prezentów. Nie było szynki w piekarniku ani śpiewającego o kasztanach na otwartym ogniu i małych zabawkach o szklistych oczach Nata Kinga Cole’a w głośnikach, z parapetów w salonie schodziła farba, a zasłony były sprane i poplamione. Była za to malutka choinka, przyozdobiona czerwonymi i srebrnymi łańcuchami. Później tego samego poranka spośród wszystkich prezentów uwagę LeBrona przykuł plastikowy kosz z pomarańczową obręczą i czerwono-biało-niebieską piłką. Po otwarciu pozostałych podarków wziął miniaturową piłkę w dwie ręce, wyciągnął je nad głową, wspiął się na palce i wcisnął piłkę do siatki. LeBron uśmiechnął się do zdjęcia. To były ostatnie święta z choinką w jego dzieciństwie.


„Święta nie kojarzą mi się najlepiej – powiedziała Gloria. – Spadła na mnie ogromna odpowiedzialność, a ja nie byłam na to przygotowana”. 


Fredę M. James Howard pochowano w Akron w trzecie urodziny LeBrona, 30 grudnia 1987 roku. W nekrologu napisano o pogrążonych w żalu „córce, Glorii James, synach Terrym i Curtisie Jamesach i wnuczku LeBronie”. Wraz ze śmiercią Fredy Gloria straciła poczucie bezpieczeństwa. Nie miała zasiłku na dziecko, nie miała pieniędzy ani oszczędności, żeby utrzymać rozpadający się dom matki. Do tego dochodziły problemy z hydrauliką i elektryką. Jej bracia mieszkali razem z nią, ale nie byli w stanie jej pomóc. Podobnie Jackson, który nie miał pracy i mierzył się z własnymi problemami. Wciąż pozostawał w kontakcie z Glorią, ale zdążył już przeprowadzić się gdzie indziej. 


Glorii nie było stać na zakupy i ogrzewanie. Zimą, kiedy dom odwiedził jeden z sąsiadów, stwierdził, że nie są to warunki do życia dla dziecka – brudne talerze piętrzyły się w kuchennym zlewie, na środku salonu powiększała się dziura, a temperatura była tak niska, że z ust wydobywała się para. Sąsiad zasugerował, że nie jest to bezpieczne miejsce, i namówił Glorię, żeby razem z LeBronem przeprowadzili się do niego. Gloria zapakowała wówczas całe swoje życie w walizkę i pożegnała się z domem matki. LeBron wyruszył do domu sąsiada z plecakiem i maskotką. Nie było tam dla nich pokoju, ale była kanapa, na której przez kilka następnych miesięcy oboje spali. Potem przeprowadzili się do kuzyna Glorii. Następnie do jej znajomego. I znowu, tym razem do jednego z jej braci. Kiedy miasto zamknęło i zrównało z ziemią dom matki na Hickory Street, Gloria i LeBron żyli jak nomadzi. W tamtym okresie matka i syn, dla znajomych Glo i Bron, chcieli tylko przetrwać.


„Pamiętam liczne momenty, kiedy razem z synem nie mieliśmy jedzenia i chodziliśmy głodni – opowiadała Gloria. – Napędzali nas przyjaciele, rodzina i społeczność”.

Matka wiązała koniec z końcem tylko dzięki pomocy społecznej i racjom żywieniowym, a LeBronowi z trudem przychodziło nawiązywanie kontaktów z innymi uczniami i nauczycielami. Bez stałego adresu zamieszkania często zmieniał szkoły i stał się cichym dzieciakiem, który rzadko zabierał głos. „Byłem strachliwym, samotnym chłopcem” – wspominał LeBron.

Pomimo braku ojca i faktu, że matka nie była w stanie samotnie ich utrzymać, nigdy nie narzekał i nie robił scen. Wyczulony na jej krzywdę, nie chciał jej dokładać zmartwień.


„Bycie pozbawionym korzeni za młodu jest trudne – powiedział LeBron. – Ale narzekanie niczego by nie zmieniło. Nałożyłbym na mamę jeszcze większą presję, a ona już czuła się wystarczająco winna”.


Lata później LeBron wspomniał, że czuł się podobnie jak wielu czarnoskórych chłopaków w Ameryce, których gubią trudny życia. „Nie szukałem problemów, ponieważ nigdy ich nie lubiłem. Stałem nad przepaścią i mogłem bardzo łatwo spaść”.


Życia LeBrona zmieniło przypadkowe spotkanie latem 1993 roku. To wtedy po raz pierwszy odsłoniła się przed nim ścieżka potencjalnej kariery, którą mógł spróbować podążyć, by wydostać się z wszechogarniającej beznadziei. Kiedy grał z innymi rówieśnikami na osiedlu, podszedł do nich niejaki Bruce Kelker, znajomy Glorii i trener futbolu młodzieżowego.


– Chłopaki, lubicie grać w futbol? – zapytał grupkę.


– To mój ulubiony sport – odpowiedział LeBron.


Do tego momentu chłopak jeszcze nigdy nie grał w żadnej drużynie. Nikt też nie nauczył go, jak prawidłowo rzucać, łapać czy robić wślizgi. Widział za to mecze NFL w telewizji. Profesjonalny futbol ma w sobie coś magicznego, z tymi wszystkimi kolorowymi strojami, wielkimi naramiennikami, lśniącymi kaskami i mitycznymi nazwami drużyn, jak Steelers i Cowboys, Giants i Lions. LeBron lubił rysować i często kopiował logo ulubionych drużyn NFL w notesie, który nosił w plecaku.


Kelker szukał do swojej drużyny running backa, a to znaczy, że potrzebował kogoś szybkiego. Ustawił wszystkich chłopaków w rządku i kazał im biec. LeBron zostawił wszystkich w tyle.


– Grałeś kiedyś w futbol? – zapytał go Kelker.


– Nie – odparł LeBron.


Kelker postanowił to zmienić, chciał, żeby LeBron zaczął chodzić na treningi. Najpierw jednak musiał porozmawiać z Glorią, jednak ta od razu jasno i wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie stać jej na strój i sprzęt sportowy. Nie miała też auta, więc nie mogła wozić syna na treningi. Co ważniejsze, nie była pewna, czy tak fizyczna gra będzie odpowiednia dla jej syna – cichego, wycofanego, bez skłonności do agresji dzieciaka.


– Skąd mam wiedzieć, czy futbol będzie dobry dla Bron-Brona? – zapytała.


Kelker był przekonany, że LeBron wpasowałby się w drużynę. A Glorię przekonał, że futbol będzie miał dobry wpływ na jej syna. Obiecał opłacić strój i sprzęt, zapewnił ją też, że nie będzie musiała się martwić o transport.


– Będę go wozić – obiecał.


Gloria mogła odmówić, jednak było jasne, że LeBron chce dołączyć do drużyny. Zgodziła się i bardzo szybko zrozumiała, jak dobrą decyzję podjęła. Kiedy chłopak po raz pierwszy dostał podanie podczas meczu, przebiegł z piłką osiemdziesiąt jardów. Koledzy z zespołu go otoczyli, dorośli bili mu brawo, a trenerzy klepali go po naramiennikach i głośno chwalili.


LeBron nie nawykł do uwagi i pochwał, zwłaszcza ze strony mężczyzn. Zdobycie punktów było czymś niesamowitym. To poczucie akceptacji, które dawało, powracało tej jesieni raz za razem. W swoim pierwszym sezonie młodzieżowego futbolu LeBron zdobył 17 przyłożeń. Obrońcy nie mogli go złapać, a tym bardziej zabrać mu piłki.


Kelkerowi i reszcie sztabu szkoleniowego łatwo było dostrzec, że LeBron przerastał umiejętnościami resztę zawodników ze swojej grupy wiekowej. Nie umknęło ich uwadze też, że jego życie domowe było przepełnione ryzykiem. Czekając na mieszkanie komunalne, Gloria i LeBron przeprowadzali się pięciokrotnie w ciągu trzech miesięcy.


„Miałem dosyć odbierania go z różnych adresów albo pokazywania się pod jakąś ruderą i dowiadywania się, że teraz mieszkają gdzie indziej” – wspominał Kelker.


Football natomiast zapewniał poczucie stabilności. Ale kiedy sezon się skończył, LeBron znów został pozostawiony sam sobie. Tamtego roku, w czwartej klasie, miał prawie 100 dni nieobecności. Doszło wręcz do tego, że trenerzy chcieli go przygarnąć do siebie, ale większość z nich była młodymi kawalerami, którzy nie byliby w stanie zająć się dziewięciolatkiem. Jedynym wyjątkiem był Frank Walker, trener nazywany przez wszystkich „Wielkim Frankiem”. Walker pracował dla miejskich władz mieszkaniowych w Akron, a jego żona, Pam, dla kongresmana z Ohio. Mieli trójkę dzieci i mieszkali w domu.


Walkerowi bardziej zależało na poprawie sytuacji życiowej Jamesa niż na jego sportowych umiejętnościach. Wiedział, że LeBron cierpi i potrzebuje ratunku. Było oczywiste, że doświadczył wiele zła, co z kolei odebrało mu radość życia i sprawiło, że stał się dojrzały ponad wiek.


Walkerowie zaproponowali Glorii, żeby LeBron się do nich wprowadził, ale kobiecie niełatwo było rozmawiać na ten temat. Wiedziała, że nie jest w stanie zapewnić LeBronowi stabilnego życia domowego i nie potrzebowała przypominania o tym, jak negatywnie wpływa na niego ta sytuacja. „Nie miał normalnego dzieciństwa – wspominała Gloria. – Chodzi mi o to, że mieszkał na najgorszych osiedlach w mieście”. Jednakże myśl o przekazaniu syna w ręce innej pary – a zwłaszcza innej matki – była przerażająca. Ledwo znała Pam Walker.


Bez osądzania Glorii Walkerowie zaoferowali LeBronowi poczucie bezpieczeństwa i przynależność do rodziny. Dzieliłby pokój z Frankiem juniorem, miałby zapewnione trzy posiłki dziennie oraz czas na sen, a obecność na lekcjach stałaby się integralną częścią jego rytmu dnia. Frank przekonał LeBrona, że wszystko to leży w jego najlepszym interesie.


Gloria wiedziała, że potrzebuje pomocy.


„Szczerze nienawidziłam tego, że musiałam go wychowywać, ciągle się przeprowadzając – mówiła Gloria. – Nie życzyłabym nikomu niektórych rzeczy, które nas spotkały. Nawet największemu wrogowi”.


Dwadzieścia pięć lat po tym, jak jej matka rozwiodła się i wzięła na siebie ciężar wychowania w pojedynkę jej i dwójki jej braci, Gloria zastanawiała się nad czymś potencjalnie bardziej traumatycznym. Mogła tylko mieć nadzieję, że pewnego dnia LeBron zrozumie, jak bardzo tekst piosenki Dionne Warwick, która ukazała się w roku jej narodzin, oddaje jej uczucia wobec syna:


Życie bez ciebie byłoby tylko cierpieniem.

Kochanie, uwierz mi,

Dla mnie istniejesz tylko ty.

 

Gloria zgodziła się, by jej syn zamieszkał z Walkerami."

Książka jest dostępna tutaj (KLIK)

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes