Los Angeles Lakers pokazali minionej nocy, jak wielki ofensywny potencjał w nich drzemie. Sacramento Kings zlali obecnych mistrzów NBA, a Boston Celtics mocno męczyli się z Washington Wizards.
Los Angeles Lakers zagrali prawdopodobnie najlepszą pierwszą połowę w kilku ostatnich latach. Drużyna Darwina Hama zdobyła aż 87 punktów w pierwszych dwóch kwartach, co ustawiło przebieg tego spotkania. Wszyscy zawodnicy z pierwszej piątki zapisywali na swoim koncie co najmniej 20 punktów, przy czym najlepszym strzelcem z 30 „oczkami” okazał się D’Angelo Russell. Trzy punkty mniej miał Austin Reaves, po 21 punktów zapisywali LeBron James i Rui Hachimura. Davis zakończył mecz z 20 „oczkami”.
W barwach Pelicans zdecydowanie najlepszym zawodnikiem był Zion Williamson - autor 30 punktów, 9 zbiórek i 5 asyst. 22 „oczka” uzbierał Brandon Ingram, który dorzucił też 7 zbiórek oraz 7 asyst. Warto wspomnieć również o 19 punktach CJ’a McColluma.
Ten mecz obnażył wiele problemów (zarówno defensywnych, jak i ofensywnych) w grze Denver Nuggets. Mimo, że w spotkaniu nie wystąpił Michael Porter jr, mało kto spodziewał się tak wielkiej niemocy obecnych mistrzów NBA. Najlepszym strzelcem z 23 punktami, 8 zbiórkami i 7 asystami okazał się oczywiście Nikola Jokic.
Na parkiet w barwach Kings wybiegło tej nocy aż 14 zawodników, z czego 12 wpisało się na listę strzelców. Domantas Sabonis zdecydowanie zdominował strefę podkoszową, notując 17 punktów, 17 zbiórek oraz 10 asyst. Tyle samo „oczek” uzbierał też Keegan Murray. Najlepszym strzelcem okazała ię natomiast Malik Monk, który wchodząc z ławki uzbierał 23 punkty.