Pozwoliłem sobie rozłożyć analizę na dwie części, bo zmian było bardzo dużo. W pierwszej postanowiłem wziąć pod lupę drużyny, które liczą na sukcesy w bieżących rozgrywkach i ich ruchy były podyktowane chęcią wygrywania już teraz. W drugiej części przeanalizujemy sobie zespoły, które wchodzą w fazę przebudowy lub ich transfery były podyktowane chęcią zawalczenia o coś więcej dopiero w kolejnym sezonie.
Zacznijmy może od mistrzów NBA. Włodarze Bucks zaadresowali swoją największą bolączkę, czyli zatrudnili rezerwowego centra. Serge Ibaka jest od wielu lat bardzo cenionym obrońcą, z dobrą stacjonarną trójką i powinien idealnie wpasować się jako zmiennik na pozycje 4/5. W zamian Kozły musiały się pożegnać z kluczowym rezerwowym Donte DiVincenzo oraz mniej istotnymi Hoodem i Ojeleye.
Oceniam te zmiany kadrowe bardzo pozytywnie i jeśli Ibaka będzie zdrowy, to na pewno wniesie bardzo wiele doświadczenia i zapewni oddech Portisowi i Giannisowi. Myślę, że Bucks poszukają jeszcze jakichś wzmocnień na pozycje skrzydłowych na rynku buyout, żeby wypełnić dziurę po wspomnianych oddanych graczach.
Darryl Morey jednak dopiął swego. Udało mu się oddać Simmonsa za gwiazdę największego kalibru, tak jak sobie to zaplanował.
Harden powinien bardzo dobrze wpasować się do zespołu Sixers. Na pewno zajmie mu chwilę czasu zgranie się z nowymi kolegami, zwłaszcza że nigdy w karierze nie grał z tak dominującym i utalentowanym podkoszowym jak Embiid. Jednak mimo wszystko jego umiejętności powinny idealnie współgrać z resztą zespołu. Millsap, który również był częścią wymiany, powinien być przyzwoitym elementem rotacji podkoszowej ze względu na swoje doświadczenie.
Mimo wszystko na pewno trochę szkoda oddania Setha Curry’ego, który rozgrywał świetny sezon. Jednak, gdy ma się możliwość pozyskania Hardena takim kosztem, trzeba z tego skorzystać. W tym momencie Sixers przynajmniej na papierze, wskakują do ścisłego grona faworytów po wschodniej części NBA.
Kibice Brooklynu mogą czuć duży niedosyt po nieudanym eksperymencie z Durantem, Irvingiem i Hardenem w jednym zespole. Mimo wszystko, gdy wszyscy trzej grali razem, Nets osiągnęli bilans 16-3. Możemy tylko gdybać, co by było, gdyby w zeszłorocznych playoffs dopisało im zdrowie lub gdyby Irving przyjął szczepionkę.
Rzeczywistość jest taka, że dostają jednego z najlepszych obrońców w NBA w postaci Simmonsa, strzelca Curry’ego i wielokrotnego króla zbiórek (Drummond). Nikt nie wie ile czasu zajmie Simmonsowi dojście do formy i jak wpasuje się do drużyny. Będąc w wysokiej dyspozycji, na pewno zaadresuje bolączki defensywne Nets i będzie miał pole do popisu w kreowaniu strzelców, których na Brooklynie nie brakuje. Na pewno jego umiejętności o wiele lepiej sprawdzą się w takim zestawieniu ludzkim, niż to miało miejsce w 76ers.
Ciężko wyrokować, do czego będą zdolni w tym sezonie Nets, bo Durant dalej jest kontuzjowany, Irving nie gra w meczach u siebie, a Simmons będzie potrzebował czasu, żeby dojść do formy. Także tegoroczny wynik pozostaje wielką zagadką, ale na pewno potencjał jest olbrzymi. Jeśli tylko uda im się awansować do playoffs, to w pełnym składzie będą w stanie wygrać z każdym.
Największa niespodzianka tego sezonu i dość nieoczekiwany czarny koń NBA. Cavaliers grają tak dobrze, że nie przejęli się zbytnio kontuzjami Sextona i Rubio i aktualnie atakują pierwsze miejsce w konferencji!
Dlatego włodarze postanowili poświęcić Hiszpana i sięgnęli po zawodnika, który pomoże im już w tym roku bić się o najwyższe laury. Wymiana z Pacers, dzięki której pozyskali Carisa LeVerta, jest świetnym posunięciem ze strony Kawalerzystów. LeVert daje im tak potrzebną grę 1 na 1 i powinien mocno odciążyć w grze z piłką Garlanda, który był praktycznie jedynym zawodnikiem umiejącym wygrywać indywidualne pojedynki.
Fenomenalna obrona Cavs ukryje niedoskonałości nowego gracza po tej stronie parkietu. Za to jego warsztat ofensywny czyni z Cleveland bardzo groźny zespół, którym ma realne szanse zawalczyć o wygranie konferencji. Transfer zdecydowanie na plus!
Aktualnie najlepsza ekipa NBA dokonała lekkich korekt w składzie. Oddali młodego Jalena Smitha w zamian za sprawdzonego w playoffs skrzydłowego Craiga i za gotówkę pozyskali Aarona Holidaya, który będzie ubezpieczeniem na rozegraniu w razie kontuzji, któregoś z obwodowych zawodników.
Tym sposobem Suns aktualnie wydają się nie mieć słabych punktów. Ich ostatni mecz z Bucks pokazał, że największa zeszłoroczna bolączka, czyli fizyczność na pozycjach 4/5, już nie istnieje. Wcześniejsze zakontraktowanie McGee i Biyombo, a teraz dodanie do składu Craiga w pełnie rozwiązuje ten problem i aktualny skład wydaję się zdecydowanie najlepszy w lidze. Uważam Suns za głównych faworytów do wygrania ligi i jeśli zdrowie dopisze liderom, to nie widzę u nich słabych punktów.
Jazzmani kilkanaście dni temu stracili ważne ogniowo i jedną z najbardziej lubianych postaci w drużynie. Joe Ingles zerwał więzadła w kolanie i niestety już nie zagra w tym roku. Jazz postanowili poświęcić go w wymianie do Blazers, w zamian pozyskując Juana Hernangomeza i Nickeila Alexander-Walkera. Nie są to na pewno gracze kalibru Australijczyka, ale tym ruchem Jazz pokazali, że nie zamierzają składać broni w tym sezonie.
Ostatnio nie byli w najlepszej dyspozycji, ale na pewno dalej marzą o grze w finale NBA. Myślę, że nie są aktualnie na takim poziomie jak chociażby Suns czy Warriors, a dwaj nowi gracze na pewno nie czynią ich dużo lepszym zespołem. Jednak próba zastąpienia Inglesa daje jasny sygnał, że Mitchell i spółka zrobią wszystko, aby zajść jak najdalej w playoffs.
W przeciwieństwie do Jazz, Dallas ostatnio grają rewelacyjnie z dwóch względów. Ich obrona w ostatnich 15 kolejkach jest w czołowej 3 w lidze oraz Luka Doncić wrócił do kosmicznej formy po słabszym początku sezonu.
Włodarze Mavs postanowili zakończyć eksperyment z Porzingisem i wysłali Łotysza do Waszyngtonu w zamian za jego rodaka Davisa Bertansa i Spencera Dinwiddie. Widać było, że z Porzingisiem w składzie Mavericks nie przeskoczą pewnego pułapu. Dodanie do składu gracza typy Dinwiddiego na pewno odciąży w obowiązkach playmakera Doncicia i Brunsona, którzy byli w sumie jedynymi zawodnikami zdolnymi wygrywać pojedynki 1 na 1. Bertans również powinien idealnie pasować do ekipy z Dallas, bo mając za partnera takiego rozgrywającego jak Doncić, powinien mieć mnóstwo świetnych pozycji do rzutów dystansowych, z których słynie.
W mojej ocenie te zmiany są bardzo korzystne dla drużyny z Teksasu i myślę, że powinni być uznawani za czarnego konia w drugiej części sezonu. Jeśli wszystko zaskoczy po ich myśli, to na pewno są w stanie poważnie namieszać w stawce na zachodnie NBA.
Tak jak wspominałem na wstępie, uważam, że wyżej wymienione drużyny dzięki ruchom kadrowym przeprowadzonym w ostatnim tygodniu mają realne szanse na sukcesy w tym sezonie. W drugiej części sprawozdania skupimy się na pozostałych zespołach, które również uczestniczyły w szaleństwie trade deadline.