Łotwa ma za sobą fantastyczne mistrzostwa świata. Drużyna znad Bałtyku w meczu o piąte miejsce pokonała Litwę, a jeden z bohaterów tego starcia mógł kolejny sezon spędzić w Polsce…
Od początku mistrzostw świata Łotysze imponowali formą. Najpierw pokonali Liban, ale to wydawało się być oczywiste. W drugim spotkaniu po raz pierwszy zaskoczyli. Triumfowali bowiem 88:86 nad faworyzowaną Francją, która automatycznie odpadła z dalszej rywalizacji na turnieju. Będący pewni awansu do kolejnej grupy Łotysze w ostatnim spotkaniu ulegli Kanadzie 75:101.
Mogłoby się wydawać, że już wtedy zrobili wynik ponad stan, ale oni tak naprawdę dopiero się rozkręcali. W kolejnych dwóch spotkaniach pokonali bowiem obrońców tytułu - Hiszpanię (74:69), a następnie Brazylię (104:84), co zagwarantowało im awans do ćwierćfinału. W nim jednak musieli uznać wyższość Niemców, którzy wygrali 81:79 - choć Łotysze mieli rzut na zwycięstwo. Dotarcie do ćwierćfinałów było wielkim sukcesem, ale Łotysze na tym nie poprzestali. W kolejnym spotkaniu pokonali Włochów 87:82, a w meczu o piąte miejsce totalnie zdominowali Litwę 98:63.
Tak świetne wyniki Łotwy zaskakują, a warto wspomnieć, że jeden z ojców tego sukcesu kolejny sezon mógł spędzić w Polsce. Arturs Zagars, który w spotkaniu z Litwą rozdał rekordowe dla mistrzostw świata 17 asyst, był bowiem proponowany Arce Gdynia. Zespół prowadzony przez Wojciecha Bychawskiego nie zdecydował się ściągnąć koszykarza.
Wpływ miało na to kilka czynników. Management rozgrywającego oczekiwał około 10 tysięcy euro, co jak na polskie warunki jest kwotą jak najbardziej w zasięgu (kilku graczy w ekstraklasie ma nawet większe kontrakty). Reprezentujący interesy Zagarsa agenci liczyli jednak na to, że jeśli przyjdzie lepsza oferta, to będzie mógł dołączyć do innego klubu. To nie za bardzo podobało się klubowi z Gdyni.
Urodzony w 2000 roku Zagars notował na mistrzostwach świata średnio 12,4 punktu, 7,4 asysty oraz 2,6 zbiórki. Warto wspomnieć, że w średnio 25,2 minuty gry zapisywał zaledwie dwie straty, a w meczu z Litwą, w którym rozdał rekordowe 17 asyst, nie stracił żadnej piłki. Rozgrywający pojechał na tę imprezę bez klubu i śmiało można stwierdzić, że była to dobra decyzja - nie powinien mieć problemu ze znalezieniem klubu w Eurolidze. Oby tylko zdrowie mu dopisywało, bo jeszcze nigdy w seniorskiej koszykówce nie zagrał pełnego sezonu…