Nowy zawodnik Memphis Grizzlies w bardzo brutalny sposób przekonał się o tym, jak bezlitosna NBA potrafi być. Rzekomo Marcus Smart miał usłyszeć od Brada Stevensa - sternika C’s, że jego pozycja w rotacji jest bezpieczna.
Planował zakończyć karierę w Bostonie. Zespół wybrał go z 6. numerem w drafcie 2014 roku. Z roku na rok Marcus Smart robił coraz większe postępy. W końcu przedstawił się lidze jako jeden z najlepszych defensorów. Stał się także filarem rotacji kolejnych trenerów drużyny. Nic nie wskazywało na to, że Celtics mogą pomyśleć o tym, by Smartem handlować. Wtedy jednak do Brada Stevensa zadzwonił Michael Winger - nowy generalny menadżer Washington Wizards. Panowie szybko ustalili warunki transferu za Kristapsa Porzingisa. Jak donosi Gary Washburn z Boston Globe, cała sytuacja była dla Smarta dużym ciosem prosto w serce.
Rozmawiałem z Marcusem Smartem:
1. Na tydzień przed wymianą powiedziano mu, że jest bezpieczny
2. Dowiedział się od agenta, nie od zespołu
3. Mówił, że zawsze kochał Boston i cały Klub
4. Zapewnił, że on i JB nie mają żadnych problemów. Rozmawiał z nim zaraz po transferze
Zobacz także: Blazers nie pójdą Lillardowi na rękę?
Pojawiły się bowiem doniesienia, że Smart nie dogadywał się najlepiej z Jaylenem Brownem i to również miało przyczynić się do transferu. Panowie zdementowali te doniesienia. Brad Stevens najwyraźniej lubi podejmować niepopularne decyzje. Wyszedł z założenia, że przehandlowanie Smarta i dołączenie do składu Porzingisa wyjdzie rotacji trenera Joe Mazzulli na dobre. Ekipa z Bostonu w kolejnych rozgrywkach chce się ponownie włączyć do walki o mistrzostwo. Brak wsparcia tak doświadczonego defensora, jakim jest Smart może być jednak kłopotliwy.