Mat Ishbia bawi się w koszykówkę, co do tego nie ma wątpliwości. Nie ma o tym pojęcia, ale się bawi, bo najwyraźniej nie ma żadnego poczucia odpowiedzialności za podejmowane przez siebie decyzję.
W ostatnich latach zatrudnił trzech trenerów, których następnie bezceremonialnie zwolnił. W kolejnych latach nadal będzie płacił za kontrakty Franka Vogela i Mike’a Budenholzera. Wcześniej odprawił przecież Monty’ego Williamsa. To niepoważne i spada również na konto Jamesa Jonesa jako generalnego menadżera, bowiem ten sprawia wrażenie kompletnie zobojętniałego na to, co Ishbia wyrabia. Wiemy już, że nie ma żadnego pojęcia na temat prowadzenia drużyny NBA, ale problem polega na tym, że sam jest przekonany we własne kompetencje.
- Musimy dobrze trafić z kolejnym trenerem — i trafimy - powiedział właściciel Suns Mat Ishbia - Ten zespół i skład, który został zbudowany przez (Jamesa Jonesa i Josha Bartelsteina), skautów, cały zarząd, jest znacznie lepszy niż na 36 zwycięstw. [...] Jest wiele powodów, dla których trenera Buda już z nami nie ma. Nie będę wchodził w szczegóły, ale zdecydowanie uważam, że powinniśmy wygrać znacznie więcej meczów i być bardziej konkurencyjni również w tych, które przegraliśmy. [...] Życzę mu jak najlepiej, ale to nie był odpowiedni trener dla nasze klubu i tego zespołu. Na koniec dnia możecie winić mnie — jestem właścicielem. [...] Szukamy kogoś, kto pasuje do wizji Phoenix Suns; kogoś, kto będzie realizował dokładnie to, o czym mówię. Kogoś, kto ma w sobie trochę zadziorności, trochę twardości. Kogoś z takim charakterem - dodał.
Ishbia zapewne nie wie o czym mówi. Jego słowa o tym, że “z kolejnym trenerem już muszą trafić” zapewne wrócą, jeśli Suns zaliczą kolejne potknięcie i będą właściciela Suns prześladować przez lata. Na razie Ishbia nie jest godny zaufania jako lider poważnego koszykarskiego projektu. Czy to się w przyszłości zmieni? Może, jeśli zaufa kompetencjom osób, które go otaczają. Na razie Suns stali się synonimem bylejakości. Przy okazji marnują najlepsze lata w karierze Devina Bookera.