Dallas Mavericks o krok od wielkiego finału!

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
AP Photo

Dallas Mavericks wraz z biegiem Play-Offów wyglądają coraz lepiej! Minionej nocy podopieczni Jasona Kidda po raz trzeci pokonali początkowo faworyzowaną Minnesotę Timberwolves 116:107 i już zaledwie jednego zwycięstwa brakuje im do wielkiego finału NBA.

Od początku spotkanie było bardzo wyrównane – z lekką przewagą Dallas Mavericks, którzy byli niesieni dopingiem 20 511 kibiców. Po pierwszej połowie ich prowadzenie nie było jednak wielkie – wynosiło zaledwie osiem „oczek”. Po przerwie Timberwolves wydawali się lepszym zespołem, który zaczynał odrabiać straty – mieliśmy remis. Ostatnia część meczu to już jednak show Mavericks, którzy postawili „kropkę nad i”, triumfując w całym spotkaniu 116:107.

Luka Doncic był dziś prawdziwym liderem Mavericks, zdobywając 33 punkty, 7 zbiórek, 5 asyst oraz 5 przechwytów (co jest jego rekordem kariery w Play-Offach). Słoweniec bardzo dobrze wyglądał po obu stronach parkietu – z resztą, jak Kyrie Irving, który również uzbierał 33 „oczka”. Solidne zawody rozegrali również PJ Washington (16 punktów i 8 zbiórek) czy Derrick Jones jr (11 punktów i 3/3 za trzy). Fanów Mavericks może natomiast martwić kontuzja pierwszoroczniaka Derecka Lively II – więcej będziemy jednak wiedzieli po badaniu rezonansem magnetycznym.

- Wiemy, że prowadzimy wysoko, ale nie mówcie mi o tym, że jeszcze nikt nigdy nie wrócił z 0-3. Jesteśmy szczęśliwi, ale musimy skupić się na kolejnym meczu. Musimy wyjść na kolejny mecz z takim samym nastawieniem, bo oni nie są zespołem, który odda nam kolejne spotkanie – mówił Luka Doncic.

Po drugiej stronie boiska najlepszy był zdecydowanie Anthony Edwards, który w końcu zaczął punktować tak, jak nas do tego przyzwyczaił. Młody lider Timberwolves uzbierał 26 punktów, 9 zbiórek oraz 9 asyst, ale w czwartej kwarcie znów nie był w stanie przejąć kontroli nad meczem. W ostatniej części meczu zdobył jedynie cztery punkty, a Mavericks sprytnie to wykorzystali. Do zwycięstwa zabrakło jednak przede wszystkim Karla-Anthonego Townsa, który zdobył 14 punktów i zebrał 11 piłek, ale spudłował aż 13 z 18 rzutów – nie trafiając żadnego z 8 rzutów za trzy.  

- Nigdy się nie załamuję, zawsze jestem pozytywnie nastawiony, staram się być szczęśliwy. Wiemy w jakiej jesteśmy sytuacji, ale nie zamierzamy się poddawać. Każdy następny mecz będzie dla nas najważniejszym w sezonie – skwitował spotkanie Anthony Edwards.

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes