Dillon Brooks nie może się doczekać rywalizacji ze swoim byłym zespołem - Memphis Grizzlies. Skrzydłowy uważa, że w jego dawnej ekipie „brakuje pazura”.
- Widać, że brakuje im teraz pazura. A my go mamy. Jako Rockets budujemy swoją tożsamość. W każdym meczu coraz bardziej to pokazujemy. O to chodzi, żeby grać swoją koszykówkę - przyznał Brooks.
Skrzydłowy spędził swoje pierwsze sześć sezonów w barwach Memphis Grizzlies, którzy wybrali go w drugiej rundzie draftu w 2017 roku. W zeszłym sezonie Kanadyjczyk zyskał spory rozgłos dzięki rywalizacji z LeBronem Jamesem w Play-Offach. Brooks stwierdził, że koszykarz Los Angeles Lakers jest „stary” i w sumie go nie szanuje, bo nie rzucił przeciwko niemu 40 punktów. Od tego momentu Grizzlies nie wygrali już żadnego meczu w serii z ekipą z Miasta Aniołów i odpadli z rywalizacji w Play-Offach.
Koszykarzowi dość mocno się później oberwało, a Grizzlies stwierdzili, że nie będą z nim przedłużać kontraktu. Ostatecznie Dillon podpisał czteroletnią umową z Houston Rockets, w ramach której ma zarobić 80 milionów dolarów.
W barwach nowej drużyny Kanadyjczyk notuje 13,9 punktu, trafiając bardzo dobre 50,8% rzutów z gry. Obecnie jego drużyna ma bilans sześciu zwycięstw i sześciu przegranych. Tymczasem Grizzlies grający w ogromnym osłabieniu przegrali 10 z 13 spotkań.
- Jestem jak była dziewczyna, którą kiedyś miałeś i dopiero po jej odejściu zorientowałeś się, jaka jest wartościowa - skwitował Brooks.