Golden State Warriors wiedzą, że nie mają żadnego powodu do paniki po pierwszym przegranym finałowym meczu z Boston Celtics. Drużyna Steve’a Kerra przegrała ten mecz po fatalnej ostatniej kwarcie.
- Mamy szansę zrobić coś innego, zagrać w inny sposób, który zapewni nam zwycięstwo. Zawsze podejmowaliśmy wyzwania i je po prostu lubimy. Więc przyjmiemy kolejne wyzwanie i nie czujemy żadnej presji. Nie tracimy pewności siebie, bo wiemy na co nas stać. Jeśli jesteśmy zdrowi, to nikt nas nie pokona - przyznał Green.
W ostatniej części pierwszego meczu Celtics wygrali różnicą 24 punktów, zdobywając w ciągu ostatnich 12 minut aż 40 „oczek”. W pewnym momencie meczu drużyna Ime Udoki zanotowała nawet zryw 17-0, a Warriors nie mogli zdobyć żadnych punktów przez niemalże pięć minut. Paniki w San Francisco jednak nie ma.
- Myślę, że trzeba docenić Boston. Przyjechali na trudny teren i wygrali mecz. Zagrali fenomenalną czwartą kwartę. Teraz na spokojnie wrócimy do domów, odpoczniemy i obejrzymy mecz jeszcze raz. Zobaczymy, w czym musimy być lepsi. To tylko jeden mecz, a żeby wygrać potrzeba czterech wygranych - przyznał Steve Kerr.
Warriors przegrywając pierwszy mecz w serii z Bostonem odnotowali też pierwszą przegraną na własnym parkiecie w tych Play-Offach. Warto podkreślić, że do gry powrócili już Andre Iguodala i Otto Porter, ale wciąż po poważnym uszkodzeniu łokcia na parkiet nie wybiegł Gary Payton II. Koszykarz w drugim meczu być może wystąpi - decyzja zapadnie w trakcie rozgrzewki. Taki obrońca w serii z Bostonem może okazać się kluczowy dla losów serii.