Jeremy Sochan bierze obecnie udział w treningach przed draftem do NBA. Reprezentant Polski podczas media day podzielił się spostrzeżeniami dotyczącymi zarówno treningów, jak i rozmów z klubami.
Sochan miał już okazję porozmawiać między innymi z przedstawicielami San Antonio Spurs. Jednym z ich przedstawicieli był legendarny Manu Ginnobili. Skrzydłowy przyznał, że uściśnięcie ręki z aktualnym doradcą Spurs było czymś wręcz szalonym. Ponadto w spotkaniu wziął udział generalny manager ekipy z San Antonio - Brian Wright.
Tegoroczny draft odbędzie się 23 czerwca, dlatego dojdzie jeszcze do wielu przetasowań w mock draftach. Obecnie najwięksi światowi eksperci typują go jako zawodnika, który zostanie wybrany już w pierwszej rundzie - istnieje też spora szansa na wybór w loterii. Właśnie w klubach, które w poprzednich rozgrywkach zawiodły, mógłby otrzymać najwięcej szans na grę.
Jeremy w swoim debiutanckim sezonie w NCAA reprezentował barwy obrońców tytułu - Baylor Bears. Co prawda większość z 30 meczów rozpoczynał na ławce, to był najlepszym obrońcą swojej drużyny. Skrzydłowy imponuje lekkością w zmianach krycia - potrafi bowiem bronić graczy niemal na wszystkich pozycjach. Spędzając na parkiecie średnio 25 minut notował solidne 9,2 punktu, 6,4 zbiórki, 1,8 asysty oraz 1,3 przechwytu. Do poprawy pozostaje jednak skuteczność z obwodu (29,6%) oraz z linii rzutów wolnych (58,9%).
Od dłuższego czasu mówi się o tym, że San Antonio Spurs mogą być bardzo zainteresowani 19-latkiem. Polak jest bowiem koszykarzem, który idealnie pasuje do stylu gry legendarnego Gregga Popovicha. To mógłby być bardzo dobry klub dla Jeremiego, jednak znając szkoleniowca tej drużyny - w pierwszym sezonie miałby bardzo ciężko przebić się do składu i głównie występowałby w G-League.
Innym świetnym wyborem mogliby być Charlotte Hornets, którzy nie słyną z dobrej obrony. Jednym z kandydatów do pracy na stanowisku trenera w tym klubie jest Frank Vogel, którego zespoły o ile nie słyną z dobrej gry w ataku, to w obronie spisują się świetnie. Potrzeba do tego jednak solidnych obrońców - a tych w Charlotte zdecydowanie brakuje.