Chłopaki ze Starego Kontynentu ciągle dobrze się bawią. Giannis Antetokounmpo poprowadził Bucks do wygranej mimo świetnego meczu Paolo Banchero, z kolei Domantas Sabonis poprawił rekord kariery zbierając 28 piłek!
Orlando Magic - Milwaukee Bucks 106:109
Kibice z Orlando byli na ten mecz bardzo podekscytowani, bowiem do gry wrócił Paolo Banchero. Skrzydłowy nie grał od listopada z powodu kontuzji mięśnia brzucha. Od początku było widać, że jest niezwykle głodny rywalizacji. Nie był jednak w stanie stworzyć wystarczającej różnicy przeciwko Bucks i świetnie wyglądającemu Giannisowi Antetokounmpo. W decydującym momencie meczu, Bucks utrzymywali jednopunktowe prowadzenie na 9,3 sekundy przed końcem, gdy Damian Lillard został sfaulowany przez Anthony'ego Blacka podczas próby przejęcia piłki z autu. Magic poprosili o challenge, ale sędziowie uznali, że Black popełnił przewinienie, dotykając Lillarda obiema rękami. Lillard pewnie wykorzystał dwa rzuty wolne, ustalając wynik meczu na 112:109. Dzięki trzeciemu z rzędu zwycięstwu, Bucks zrównali się z Magic na czwartym miejscu we Wschodniej Konferencji. Orlando, grające bez Paolo Banchero przez 10 tygodni, osiągnęło bilans 19-15 w trakcie jego nieobecności. Drużyna nadal boryka się z brakami kadrowymi, w tym nieobecnością Jalena Suggsa i Franza Wagnera. Banchero w pierwszym meczu po powrocie zanotował 34 punkty (11/21 z gry, 5/8 za trzy), 7 zbiórek, 3 asysty, 2 przechwyty oraz blok. Skontrował go Antetokounmpo z 41 oczkami (19/29 FG), 14 zbiórkami, 4 asystami, 3 przechwytami i 2 blokami. Kolejnych 29 punktów (9/21 FG), 4 zbiórki, 7 asyst i 3 przechwyty Damiana Lillarda.
Boston Celtics - Sacramento Kings 97:114
Nie dość, że ograli aktualnych mistrzów NBA to jeszcze przedłużyli serię zwycięstw do sześciu. Widzimy zatem efekt nowej miotły w pełnej krasie. To najlepsza taka seria Kings w tym sezonie i to zaraz po zwolnieniu z obowiązków trenera Mike’a Browna. Tymczasem Boston Celtics przegrali dwa z ostatnich trzech meczów. Spotkanie było wyrównane przez trzy kwarty. Ostatnie 12 minut ekipy otworzyły wynikiem 76:76. W czwartej kwarcie Sacramento Kings przejęli inicjatywę, rozpoczynając ją serią 24:9, która dała im prowadzenie 100:85 na 6:03 przed końcem. Kings wygrali walkę w pomalowanym (48:40) i dominowali na tablicach (56:43). To wszystko mimo braku De’Aarona Foxa, który opuścił trzeci mecz z rzędu z powodu stłuczonego biodra. Kluczowym momentem było zagranie Domantasa Sabonisa, który przy stanie 84:79 zebrał swoją 24. piłkę w meczu i trafił rzut za trzy zwiększając przewagę Kings. Sacramento wygrało ostatnią kwartę 38:21, ostatecznie zapewniając sobie wyraźne zwycięstwo. 23 punkty i rekordowe w karierze 28 zbiórek Sabonisa. 24 oczka, 9 asyst i 4 zbiórki DeMara DeRozana. Dla Celtics natomiat 28 punktów i 5 asyst Jaylena Browna oraz 22 oczka, 10 zbiórek i 2 bloki Kristapsa Porzingisa.
New York Knicks - Oklahoma City Thunder 101:126
Thunder nie przejęli się szczególnie porażką z Cleveland Cavaliers. Poprzedniej nocy całkowicie przejechali się po New York Knicks, którzy sprawiali wrażenie, jakby kompletnie zapomnieli o podstawowych zasadach swojej koszykówki. To ich czwarta porażka w ostatnich pięciu meczach. Thunder dominowali nad New York Knicks od samego początku meczu. Ich imponującą serię 36:12 w pierwszej połowie dało im wysokie prowadzenie 70:43 do przerwy. Knicks zostali wielokrotnie wygwizdani przez swoich kibiców podczas pierwszej połowy, która była jednym z najgorszych momentów ich sezonu. OKC zakończyli pierwszą kwartę serią 12:0, prowadząc 31:17. Następnie Thunder kontynuowali swoją dominację przeprowadzając run 19:5 przez ponad sześć minut drugiej kwarty, powiększając przewagę z 12 do 26 punktów (55:29). Mecz był praktycznie rozstrzygnięty już w przerwie. Shai Gilgeous-Alexander zanotował 39 punktów (15/21 FG), 3 zbiórki, 2 asysty i 2 przechwyty. Z ławki 31 oczek (8/11 3PT) Isaiah Joe. Dla NYK 27 punktów, 5 asyst Jalena Brunsona i 23 oczka, 10 zbiórek Karla-Anthony’ego Townsa.