Dużo w ostatnim czasie mówi się na temat LeBrona Jamesa i jego przyszłości w Los Angeles. Sam zawodnik nie chce się do tego odnosić, chociaż czasami swoimi komentarzami jednoznacznie objawia frustrację.
Kilka dni temu lider Los Angeles Lakers prostował komentarze, jakimi podzielił się Sam Amick z The Athletic, który zasugerował, że LeBron James traci cierpliwość. Zawodnik odpowiedział mu na twitterze pisząc, że “nic z tych rzeczy”. James stara się dbać o to, by wyciszać wokół siebie wszelkie głosy podejrzeń. Mówi o drużynie i o ruchach, które Lakers mogą wykonać, ale nie chce brać na siebie odpowiedzialności za wszelkie ruchy kadrowe. Co jeśli Lakers nie uda się poskładać tego sezonu do kupy i zakończą go rozczarowującym wynikiem?
Zobacz także: Ten wsad Sochana!
W kuluarach mówi się o zniechęceniu LBJ-a, które doprowadzi do prośby o transfer. W gruncie rzeczy zawodnik może trafić na rynek wolnych agentów latem 2024 roku, jeśli nie wykorzysta opcji zawodnika. Tego samego lata Bronny zostanie najprawdopodobniej wybrany w drafcie, więc to jemu James może poświęcić największą uwagę. Wątek przyszłości LBJ-a pojawił się w ostatnim podcaście Zacha Lowe’a i wnioski z niego płynące były jasne - James chce zakończyć karierę z LA Lakers i pod tym kątem nic się na razie nie zmieniło.
- [...] Gdybyś mnie zmusił do obstawiania, to stawiałbym na to, że zostanie z Lakers do końca kariery i jestem tego całkiem pewny - mówi Lowe. - Jego podejście może się jednak zmienić, jeśli nadal będą przegrywać.
W podobnym tonie wypowiadał się gość Lowe’a - dziennikarz Dave McMenamin. W jego opinii Lakers wcale nie muszą zdobyć mistrzostwa, by LeBron nie utracił wiary. Muszą po prostu grać konkurencyjną koszykówkę i liczyć się w walce. W ten sposób powinni zaspokoić potrzeby lidera składu. Ten, pomimo 38 lat na karku, nadal rozgrywa świetny sezon. W 31 meczach notował na swoje konto średnio 29,1 punktu, 8,2 zbiórki i 6,7 asysty trafiając 51 FG%. W ostatnim czasie leczył obolałą lewą kostkę. Ma wrócić do gry na mecz z Dallas Mavericks.