Denver Nuggets po trzech zwycięstwach z rzędu nad Timberwolves byli zdecydowanymi faworytami kolejnego spotkania. Zawiedli jednak po całości - ulegli w Minnesocie aż 70:115!
Obecni mistrzowie dobrze zaczęli to spotkanie, ale prowadzili tylko przez moment. Od stanu 9-2 punkty zaczęli zdobywać jedynie zawodnicy Minnesoty, którzy po 12 minutach prowadzili już 17 punktami. Kolejne dwie części meczu były o wiele bardziej wyrównane, ale Nuggets nie mieli pomysłu na zmniejszenie strat. Ostatecznie w ostatniej ćwiartce Timberwolves postawili „kropkę nad i”, wygrywając tę część meczu aż 29:9.
Najlepszym zawodnikiem Wolves był po raz kolejny Anthony Edwards, który zapisał 27 punktów, 4 zbiórki, 4 asysty oraz 3 przechwyty. Kawał dobrej roboty po obu stronach parkietu wykonał Jaden McDaniels, który dorzuci od siebie 21 „oczek”. Double-double zapisywali natomiast Karl-Anthony Towns (10 punktów, 13 zbiórek, 5 asyst) oraz Nas Reid (10 punktów, 11 zbiórek).
- Dzisiaj każdy z nas był po prostu sobą. W ostatnich trzech meczach tak nie było, dlatego je przegraliśmy. Jak zapowiadałem, jedziemy na siódmy mecz do Denver - mówił po spotkaniu Anthony Edwards.
Patrząc na wynik meczu - ciężko powiedzieć, że któryś z zawodników zagrał dobry mecz. Nikola Jokic miał na pewno najlepszą linijkę - 22 punkty, 9 zbiórek oraz 2 asysty. Nadal jednak nie był to taki występ Serba, do jakiego nas przyzwyczaił. Najsłabszym graczem był z kolei Jamal Murray, który spudłował 14 z 18 rzutów - w tym co najmniej kilka spod samego kosza, bez wielkiej ingerencji obrońców…
- Bazując na moim doświadczeniu mogę twierdzić, że szósty mecz serii jest zawsze najtrudniejszy. Niezależnie czy przegrywasz, czy wygrywasz - powiedział rozgrywający Nuggets.