Denver Nuggets odnieśli niezwykle cenne zwycięstwo w starciu z Minnesotą Timberwolves, wyrównując tym samym stan serii. New York Knicks z kolei nie mieli żadnego pomysłu na Indianę Pacers, ulegając bardzo wysoko w Indianapolis.
O takim przebiegu spotkania zdecydowanie marzyli kibice z Indianapolis. Ich zespół od pierwszych minut narzucił swój styl gry i zbudował bezpieczną przewagę, dzięki czemu żaden z zawodników nie przekroczył dziś 30 minut spędzonych na parkiecie. Najlepszym strzelcem był Tyrese Haliburton, który uzbierał 20 punktów, 6 zbiórek oraz 5 asyst. Double-double z 15 „oczkami” i 10 asystami miał z kolei jego zmiennik – TJ McConnel.
To był beznadziejny występ w wykonaniu New York Knicks. Drużyna z Madison Square Garden wyglądała, jak zespół, któremu kosmici odebrali wszystkie moce. Tom Thibodeau widząc to dał trochę odpocząć swoim starterom – jedynie dwóch z nich przekroczyło 30 minut na boisku. Najlepszym strzelcem był dziś wchodzący z ławki Alec Burks, który uzbierał 20 „oczek”. 18 punktów zdobył Jalen Brunson, a Miles McBride 16.
Wiele osób po pierwszych dwóch spotkaniach rozegranych w Denver uważało, że broniący tytułu Nuggets szybko odpadną w drugiej rundzie. Nic bardziej mylnego, bo dzisiejszej nocy nie tylko wyrównali stan serii, ale także odzyskali przewagę własnego parkietu. Michael Malone ponownie odnalazł sposób na „uwolnienie” Nikoli Jokicia, który dziś grając na fantastycznej skuteczności zdobył 35 punktów, 7 zbiórek oraz 7 asyst. Niemalże idealny był dziś także Aaron Gordon, który spudłował jedynie jeden rzut z gry, zdobywając 27 punktów, 7 zbiórek oraz 6 asyst.
- Mają najlepszego koszykarza na świecie, który widzi każdy Twój najmniejszy błąd i od razu go wykorzystuje – komplementował po meczu Jokicia Anthony Edwards.
To właśnie Edwards był najlepszym zawodnikiem Timberwolves i można powiedzieć, że pozostali nie mogą tego spotkania zaliczyć do udanych. Lider reprezentacji USA na ostatnich mistrzostwach świata zdobył dziś 44 punkty, 5 asyst oraz 5 zbiórek. Łącznie dwucyfrową zdobycz punktową zapisywało na swoim koncie 6 z 8 graczy, którzy wybiegli na parkiet, ale to było zdecydowanie za mało na mistrzów NBA.