2,5 roku kazał nam na siebie czekać Lonzo Ball. Rozgrywający miał ogromne problemy z kolanem i wielu zakładało, że już nigdy nie zobaczymy go na parkietach NBA. Dziś powrócił jednak w naprawdę dobrym stylu.
Wynik tego meczu jest zdecydowanie sprawą drugorzędną. Kibice zgromadzeni w United Center chcieli po prostu znów zobaczyć w grze Lonzo Balla. Koszykarz pauzował przez dokładnie 1006 dni i minionej nocy zaprezentował się bardzo przyzwoicie. W 15 minut uzbierał 10 punktów, asystę, zbiórkę, przechwyt oraz blok. Trafił przy tym 4 z 6 rzutów z gry, z czego 2 z 4 za trzy.
- Wiele osób nie wierzyło, że mi się to w ogóle uda. Tymczasem jestem i czuję się fantastycznie - przyznał koszykarz.
Łącznie aż siedmiu zawodników Chicago Bulls zapisało dwucyfrową zdobycz punktową. Coby White uzbierał 23 punkty, Zach LaVine 17, Nikola Vucevic i Talen Horton-Tucker po 17, Patrick Williams 12, a Jevon Carter 10.
W barwach Timberwolves swoje pierwsze zawody rozegrał natomiast Julius Randle, który w ramach głośnej wymiany opuścił New York Knicks. Silny skrzydłowy uzbierał 15 punktów, 6 zbiórek oraz 5 asyst i widać, że będzie potrzebował jeszcze chwilę, by dobrze odnaleźć się w nowym systemie. Bardzo słabe zawody rozegrał dziś natomiast Anthony Edwards, który spudłował aż 17 z 23 rzutów z gry. Jego skuteczność na obwodzie wyniosła zaledwie 3/16, co przełożyło się na 16 „oczek” w całym spotkaniu.