Tej nocy NBA rozegrała zaledwie dwa mecze, ale na brak emocji zdecydowanie nie mogliśmy narzekać! Damian Lillard skradł dziś show w Milwaukee, a Los Angeles Lakers po szalonej końcówce triumfowali z Phoenix Suns.
To był wielki mecz Damiana Lillarda. Rozgrywający już od pierwszych minut grał świetnie. Z kibicami Bucks przywitał się trójką z faulem, która ewidentnie dodała mu wiatru w żagle. Mogłoby się wydawać, że dzięki jego dobrej grze ekipa z Milwaukee wygra bez większych problemów, ale Sixers osłabieni brakiem Jamesa Hardena walczyli do ostatnich minut. Ostatecznie jednak to Lillard trafił kluczowych rzut za trzy, a Bucks dowieźli zwycięstwo w ostatnich sekundach.
Były rozgrywający Portland Trail Blazers zdobył w tym meczu 39 punktów, 8 zbiórek oraz 4 asysty - nie odnotowując przy tym żadnej straty. Trafił tej nocy 9 z 20 rzutów z gry, ale na ogromne wyróżnienie zasługuje jego wyczyn na linii rzutów wolnych, gdzie trafił wszystkie z 17 oddanych prób! Double-double w postaci 23 „oczek” i 13 zbiórek miał Giannis Antetokoumpo, ale oprócz tego Grek zapisał aż 7 strat, które pozwoliły Sixers pozostać w grze o zwycięstwo.
Po stronie Sixers formą imponował Tyrese Maxey, który pod nieobecność Jamesa Hardena będzie miał więcej piłki w rękach. Rozgrywający spędził na parkiecie 40 minut i zapisał w tym czasie świetne 31 punktów, 8 asyst, 4 zbiórki oraz 2 przechwyty - bez żadnej straty. Problemy ze straconymi piłkami miał natomiast Joel Embiid, który uzbierał 24 „oczka”, 7 zbiórek, 6 asyst, ale też jak Giannis Antetokounmpo - 7 strat.
Phoenix Suns prowadzili przez większość meczu w Los Angeles - pierwszą kwartę wygrali aż 30:18, a po 36 minutach gry mieli cały czas 12 punktów prowadzenia. Właśnie w ostatniej części meczu Lakers wzięli się za odrabianie strat i poszło im to wyśmienicie - wygrali tę część meczu aż 28:11, ostatecznie triumfując 100:95.
Anthony Davis był na siebie zły po kolejnym słabym występie przeciwko Nikoli Jokiciowi. Dziś podkoszowy Lakers był nie do zatrzymania - zapisał 30 punktów, 12 zbiórek, 3 asysty oraz 3 przechwyty. Bardzo dobrze wspierał go LeBron James, który zagrał więcej, niż miał (Lakers mieli wprowadzić mu limit do 29 minut na mecz, tymczasem zagrał ich 35). Weteran ligowych parkietów uzbierał 21 „oczek”, 9 asysty oraz 8 zbiórek.
Suns byli w tym meczu osłabieni brakiem Bradleya Beala i Devina Bookera, dlatego ciężko było ich stawiać w roli faworyta. Mimo to - pod wodzą Kevina Duranta zagrali naprawdę bardzo dobry mecz. Skrzydłowy oddał aż 28 rzutów (i trafił 14 z nich), kończąc mecz z 39 punktami, 11 zbiórkami oraz… 8 stratami. Ten nocy mógł liczyć na wsparcie jedynie Erica Gordona oraz Jordana Goodwina, którzy dorzucili od siebie kolejno 15 i 14 „oczek”.