Przegląd nocy: Zjawiskowy McCollum, dobry początek Butlera

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
AP Photo

Golden State Warriors wygrali trzy z ostatnich czterechów meczów, w których zagrał dla nich Jimmy Butler. Gwiazdą nocy był jednak C.J. McCollum, który w wielkim stylu poprowadził Pels do zwycięstwa z Kings. 

Houston Rockets - Golden State Warriors 98:105

Ważne zwycięstwo dla Golden State Warriors przed przerwą na Weekend Gwiazd. Zespół cały czas myśli poważnie o walce w play-offach, dlatego każda wygrana będzie na wagę złota w tym ciasnym wyścigu o play-offy zachodu. Na pewnym etapie Warriors prowadzili już nawet 24 punktami, a sfrustrowany słabą grą swojej pierwszej piątki trener Houston Rockets - Ime Udoka, zdecydował się rozpocząć czwartą kwartę bez Jalena Greena, Alperena Senguna i Dillona Brooksa. Rezerwowi Rockets napędzili serię 16:6, zmniejszając stratę do 88:86 na siedem minut przed końcem. Wtedy jednak goście z San Francisco zaliczyli serię 11:2, powiększając przewagę do 102:91 na około dwie minuty przed końcem. Trójka Stephena Curry’ego nad Jeffem Greenem podczas tej serii ostatecznie przesądziła o zwycięstwie Golden State. Houston przegrało po raz siódmy w ostatnich dziewięciu meczach. 25 punktów, 8 zbiórek i 4 asysty Aarona Holidaya oraz 10 punktów, 13 zbiórek, 4 asysty Senguna dla Rockets. Po stronie GSW 27 punktów (5/13 3PT), 5 zbiórek i 3 asysty Stephena Curry’ego oraz 19 punktów, 8 zbiórek i 4 asysty Jimmy’ego Butlera, który dobrze wkomponował się do nowego zespołu. 

New Orleans Pelicans - Sacramento Kings 140:133 OT

Ekipa z Luizjany przerwała serię 10 porażek z rzędu za sprawą fantastycznego występu C.J.-a McColluma. Ofensywny lider rotacji zanotował 11 punktów w samej dogrywce i w kluczowych momentach wziął na swoje barki najwięcej odpowiedzialności. New Orleans Pelicans pokonali Sacramento Kings po raz pierwszy w czterech spotkaniach tego sezonu. Pelicans grali bez Ziona Williamsona, który zdobył 33 punkty w środowym meczu. W czwartek dostał wolne, ponieważ wciąż wraca do pełnej formy po kontuzji lewego ścięgna udowego. Pelicans próbowali utrzymać trzypunktowe prowadzenie w końcówce regulaminowego czasu gry, kiedy celowo sfaulowali Domantasa Sabonisa na 8 sekund przed końcem. Sabonis spudłował drugi rzut wolny, ale Malik Monk zebrał piłkę, został sfaulowany przez Bruce’a Browna i trafił dwa rzuty za jeden doprowadzając do dogrywki. W trakcie dodatkowego czasu lejce przejął McCollum. Trafił trzy trójki w ciągu nieco ponad dwóch minut. Pelicans rzucali za trzy ze skutecznością 42% (21 na 50), McCollum trafił siedem razy, a José Alvarado i Jeremiah Robinson-Earl dodali po cztery celne trójki. C.J. skończył mecz z dorobkiem 43 punktów, 7 zbiórek i 2 asyst. 18 punktów, 11 asyst i 9 zbiórek Treya Muprhy’ego III. Dla Kings z kolei 32 punkty (5/12 3PT), 10 asyst i 3 przechwyty Zacha LaVine’a oraz 22 punkty, 28 zbiórek, 5 asyst Sabonisa.

Dallas Mavericks - Miami Heat 118:113

Pomimo braku kolejnych graczy wypadających przez kontuzje, Dallas Mavericks cały czas znajdują sposób na to, by wygrywać mecze. To świadectwo pracy trenera Jasona Kidda, który skutecznie wyciska ze swojej rotacji maksymalna skuteczność. To czwarte zwycięstwo Mavs w ostatnich pięciu meczach. Nieco gorzej wiedzie się Miami Heat, dla których porażka z Mavs była czwartą z rzędu. Mavericks mieli aż ośmiu graczy na liście kontuzjowanych, a po środowym meczu dołączyli do niej Kyrie Irving (nadwyrężenie barku) i Klay Thompson (skręcona stopa). Miami grało bez podstawowych skrzydłowych – Bama Adebayo (stłuczenie kolana) i Andrew Wigginsa (choroba). Przy stanie 116:113 dla Mavs, Heat mieli szansę wyrównać wynik, ale Tyler Herro spudłował rzut za trzy z prawego rogu (skończył mecz z dorobkiem 3 trafionych na 14 prób zza łuku), a Max Christie zebrał piłkę i zabezpieczył zwycięstwo swojego nowego zespołu. Herro zanotował 40 punktów (15/30 FG), 8 zbiórek, 3 asysty i 3 przechwyty. 17 punktów i 9 zbiórek Kel'ela Ware’a. Z kolei dla Mavericks 27 punktów (11/13 FG), 3 zbiórki, 4 asysty i 2 przechwyty Dante Exuma oraz 18 punktów, 6 asyst Spencera Dinwiddiego i 19 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst i 3 przechwyty Christiego. 

Minnesota Timberwolves - Oklahoma City Thunder 116:101

Tak łatwego zwycięstwa przeciwko liderowi Zachodniej Konferencji zapewne nie spodziewali się sami gracze Minnesoty Timberwolves. Dali jednak popis swojej ofensywnej gry i na przerwę ASW udadzą się w dobrych nastrojach. Porażka Oklahomy City Thunder zakończyła ich serię siedmiu kolejnych zwycięstw. Po dwupunktowej porażce u siebie z osłabionym Milwaukee Bucks poprzedniego wieczoru, Minnesota musiała radzić sobie bez czterech z ośmiu najlepszych strzelców. Gracze trenera Chrisa Fincha odpowiedzieli na to zastrzykiem młodzieńczej energii. Anthony Edwards wprawił arenę w euforię, gdy w pierwszej kwarcie przedarł się z boku parkietu i efektownie zapakował piłkę nad głową Cheta Holmgrena. Następnie spojrzał groźnie na mierzącego 216 centymetrów rodowitego mieszkańca Minneapolis i w swoim stylu zaczął krzyczeć. Wysoki OKC zignorował prowokację. Wolves wyszli w pierwszej połowie na 16-punktowe prowadzenie. Thunder udało się doprowadzić do remisu 68:68 po punktach SGA, ale gospodarze po serii punktowej odskoczyli i ostatnie 12 minut rozpoczynali z 10-punktowym prowadzeniem, którego nie oddali. Shai Gilgeous-Alexander, lider NBA pod względem średniej punktowej (32,6 na mecz), zakończył swoją imponującą serię 22 kolejnych spotkań z dorobkiem co najmniej 25 punktów. 24 punkty, 8 zbiórek i 9 asyst lidera OKC. 20 punktów, 3 zbiórki i 5 asyst Jalena Williamsa. Dla Wolves 27 punktów, 14 zbiórek i 7 asyst Nazra Reida oraz 23 punkty, 7 zbiórek, 7 asyst i 3 przechwyty Edwradsa. 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes