Na przestrzeni wielu lat zdążyliśmy poznać Dennisa Rodmana na tyle dobrze, że wiemy, iż w tym wypadku była gwiazda NBA nie żartuje. Sytuacja uwięzionej w Rosji koszykarki Brittney Griner utknęła w miejscu.
W ostatnim czasie pojawiło się światełko w tunelu. Rzekomo dyplomacja Rosji i USA była blisko porozumienia w sprawie wymiany więźniów. Amerykanie w zamian za Wiktora Buta - handlarza bronią, mieli otrzymać zapewnienie zwolnienia z więzienia zarówno skazanej niedawno Brittney Griner, jak i Paula Whelanego - byłego marines, który został skazany za rzekome szpiegostwo. W ostatnich dniach było jednak cicho i niewykluczone, że jest to efekt ostrzeżenia, jakie wysłał rzecznik Kremla - Dmitrij Pieskow, który podkreślał w mediach, że taki rozmowy powinny toczyć się za zamkniętymi drzwiami.
Zobacz także: To Jordan zbudował markę Nike?
W międzyczasie jednak ratować sytuację Griner chce Dennis Rodman. Były gracz NBA zadeklarował swoją pomoc i jest gotowy polecieć do Rosji, by w swoim własnym imieniu negocjować z Władimirem Putinem uwolnienie Griner. Rodman jest dobrym znajomym Kim Dzonga Una - przywódcy Korei Północnej. Niewykluczone więc, że dobrze dogaduje się z ludźmi trzymającymi władze. Okazuje się, że Rodman dostał już zgodę na wycieczkę do Rosji, ale według współpracowników Bidena - może tylko zaszkodzić.
- Dostałem zgodę na to, by pojechać do Rosji i pomóc tej dziewczynie - przyznał Rodman. - Chcę się tam dostać jeszcze w tym tygodniu - dodał.
Zatem od kogo Rodman dostał zgodę, skoro amerykański rząd nie wydaje się zainteresowany jego pomocą? Czyżby komunikował się bezpośrednio z Kremlem? Jeśli tak, to amerykańska dyplomacja musi być bardzo ostrożna, bo nie wiadomo, jakie są intencje Rodmana i w gruncie rzeczy, jakie ma możliwości, by faktycznie Griner pomóc. Mamy tylko nadzieję, że to nie jest wyłącznie próba zwrócenia na siebie uwagi. Jeżeli tak, rząd Bidena powinien jak najszybciej Rodmana spacyfikować, by nie narobił głupot.