Od premierowego felietonu minęły dwa tygodnie, dlatego pora na drugi odcinek i podsumowanie najciekawszych wydarzeń w najlepszej lidze świata z minionych dni.
W NBA czas biegnie błyskawicznie, więc praktycznie, co noc mamy do czynienia z interesującymi wydarzeniami na boiskach oraz w klubowych kuluarach. Zapraszam na małe streszczenie najistotniejszych z nich w ostatnich dniach.
Podstawowi gracze Magików wracają powoli do zdrowia i od razu widać, to po wynikach drużyny. Sześć zwycięstw z rzędu musi robić wrażenie, w tym dwie wygrane w Boston Garden. Ich młody lider Paolo Banchero jest gwiazdą z prawdziwego zdarzenia i co wieczór udowadnia, że za kilka lat może być twarzą całej ligi. Dodajmy do tego cały zastęp młodych graczy jak bracia Wagner, Anthony, Fultz czy Bol Bol, a dostajemy niezwykle ekscytującą drużynę ze świetlaną przyszłością. Magicy są mocni fizycznie na każdej pozycji, co sprawia, że ciężko zdobywać przeciwko nim punkty spod kosza. Atmosfera w zespole jest kapitalna i jestem ciekaw, czy w pełnym składzie będą w stanie dalej regularnie wygrywać.
Aktualnie najgorętsza drużyna w lidze z siedmioma wygranymi z rzędu. Zdaje się, że w końcu Tom Thibodeu poukładał rotację w zespole i za tym poszły dobre wyniki. Zrezygnowanie z Fourniera, Rose’a i Reddisha kosztem młodszych graczy jak Grimes, McBride i Quickley okazuje się świetnym rozwiązaniem. Poprawiona defensywa w pierwszej linii i lepszy spacing to główne czynniki, które stoją za dobrą formą Knicks. Dodajmy do tego aktywnego i mniej kapryśnego Juliusa Randle oraz agresywnego RJ Barretta, a otrzymamy bardzo ciekawy zespół, z którym na pewno nikomu nie gra się przyjemnie. Kibice w Big Apple mają na ten moment powody do radości, oby jak najdłużej.
Odkąd Kyrie Irving skupił się na koszykówce, gra Nets wygląda bardzo obiecująco. Seria zwycięstw i coraz lepsza gra powodują, że sympatycy ekipy z Brooklynu mają powody do optymizmu. Jeśli tylko obie gwiazdy utrzymają poziom koncentracji, to ta drużyna może być piekielnie niebezpieczna dla rywali. Jednak mam małe wątpliwości czy Kyrie wytrzyma bez swoich dziwactw do końca sezonu, tak jak pisałem w poprzednim odcinku. Pozostaje nam się cieszyć, że na ten moment jest skupiony na koszykówce, bo gdy to robi, jest fantastycznym graczem do oglądania. Koszykarskich umiejętności nie można mu odmówić, więc trzymajmy kciuki, żeby tym razem wygrała ambicja sportowa i nic go nie rozproszyło.
Być może jesteśmy świadkami nowej zaciętej rywalizacji w NBA. Poprzednie playoffs dały nam kapitalną serię między Suns i Pelicans i zdaje się, że ich rywalizacja przeszła też na sezon zasadniczy. Widać, że obie ekipy nie pałają do siebie miłością i każde spotkanie jest rozgrywane z niezwykłą zaciętością. Świadczy o tym, chociażby wypowiedź Alvarado odnośnie Chrisa Paula, który zapytany, czy ma zamiar zagrać mimo urazu żeber, powiedział, że jeśli „ta osoba” zagra to on też. Alvarado dalej ma dużo żalu o nieczyste zagrania Paula i widać, że nie ma zamiaru odpuszczać bardziej doświadczonemu rywalowi.
Podobnie sprawy mają się wobec pozostałych graczy. Żadna ze stron nie chce przegrać i oba ostatnie spotkania dostarczyły nam masę emocji i fizycznych starć. 58 punktowy występ Bookera i odrobienie ponad 20 punktowej straty, tylko potwierdzają, że te spotkania obie strony traktują wyjątkowo prestiżowo. Osobiście nie mogę się doczekać na kolejne starcie i liczę, że również w tym roku dojdzie do rywalizacji obu drużyn w playoffs, gdzie intensywność na parkiecie dodatkowo wzrośnie, co powinno zaowocować serią pełną wrażeń.
Aktualny dwukrotny MVP zdaje się bawić podczas sezonu regularnego. Mimo braku Portera Jr. oraz z wciąż szukającym formy Jamalem Murrayem, potrafi z łatwością prowadzić swój zespół do kolejnych wygranych. W zależności czy jego drużyna akurat potrzebuje punktów, czy może wsparcia rozegrania on to dostarcza. Ostatnia linijka ze starcia z Hornets jest wręcz absurdalna. Na koncie Serba znalazło się 40 punktów, 27 zbiórek(!) i 10 asyst. Mam wrażenie, że misiowaty Serb robi to czasem od niechcenia. Łatwość, z jaką czyta grę i podejmuje odpowiednie decyzje jest godna podziwu. Proponuję włączyć czasem mecz Nuggets i podziwiać, z jakim spokojem gra Jokić. Praktycznie nie miewa słabszych spotkań i mimo braku wielkiego wsparcia Denver jest w czubie tabeli i walczy o jak najwyższe miejsce przed playoffs.
Nie chciałbym zapeszać, ale wydaje się, że w końcu Leonard wróci na dłużej do gry. W ostatnich 3 spotkaniach swojej drużyny zaczął wyglądać jak prawdziwa gwiazda. Co prawda wydaje się mocno ociężały i mało dynamiczny, ale jednak powtarzalność na półdystansie i automatyzm w rzutach są na starym, dobrym poziomie. Liczę, że zobaczymy go regularnie w kolejnych spotkaniach, ewentualnie niech czasem odpuści jakieś mecze back-to-back, ale dla dobra ligi byłoby optymalnie, gdybyśmy oglądali najlepszą, zdrową wersję Leonarda. Jeśli to by się udało, to Clippers na pewno zaczną marsz w górę tabeli, mimomimo że ich indywidualny styl gry jest ciężki do oglądania na dłuższą metę. Jednak puli talentu zebranej w tej ekipie nie można lekceważyć.
W najbliższych dniach zapowiadane są powroty bardzo lubianych graczy. Rubio, Ingles i Payton Jr. zaczęli treningi 5 na 5 i ich debiuty po urazach są spodziewane jeszcze przed świętami. Na pewno dla ich drużyn to fantastyczne wieści, bo każdy z nich powinien być bardzo ważnym ogniwem w swoich ekipach. Osobiście bardzo cenię każdego z tych graczy i bardzo kibicuję, aby szybko wrócili do dobrej formy. Payton na pewno doda Blazers niezbędnej defensywy na obwodzie i poszerzy obwodową rotację. Rubio i Ingles będą za to świetnymi graczami z ławki, których zadaniem będzie kierowanie grą drugiego składu Cavs i Bucks.
Mimo że wicemistrzowie zaczęli sezon z przytupem, to aktualnie są w małym dołku po przegraniu 4 z ostatnich 5 spotkań. W tak długim sezonie, jak w NBA, każdy przechodzi małe kryzysy. Dlatego jestem ciekaw, jak długo potrwa ta niemoc w Bostonie. Oglądając ich porażki można dojść do wniosku, że po pierwsze odczuwalne były braki w składzie, zwłaszcza w strefie podkoszowej. Z drugiej strony nie wpadały im też rzuty z dystansu i jestem ciekaw czy trener ma jakiś plan B, gdy kanonada za trzy punkty okazuje się nieskuteczna. To jest najciekawszy aspekt do śledzenia przy kolejnych meczach Celtics, który może określić ich szanse na mistrzostwo, ponieważ rywale na pewno skrupulatnie prześledzą przyczyny porażek Celtów i spróbują wykorzystać te informacje, aby ich pokonać.
Niestety pojawiają się pierwsze plagi kontuzji wśród gwiazd. Na pewno jest to najbardziej znienawidzona część sportu, ale taka jest rzeczywistość, że przy tych obciążeniach nasi ulubieńcy wypadają z gry. Na ten moment ze znaczących nazwisk w ostatnich dniach z gry do końca sezonu wypadł Cade Cunningham z kontuzją kości piszczelowej.
Steph Curry nabawił się kontuzji barku, która wyklucza go z gry na kilka tygodni. Warriors mogą bardzo boleśnie odczuć jego brak, zwłaszczazwłaszcza że balansują na granicy play-in.
Kolejna gwiazda to Anthony Davis, którego wykluczył uraz stopy. Znając podobne urazy u wysokich graczy, może to być dużo poważniejszy uraz niż pierwotnie zakładane 4 tygodnie. Wielka szkoda, bo AD w ostatnich meczach wyglądał jak gracz kalibru MVP.
Desmond Bane, czyli młoda gwiazda Grizzlies również wypada z gry na następne 4 tygodnie. Mimo że Memphis nie zagrali jeszcze żadnego meczu w pełnym składzie to i tak są w samym czubie ligi, ale brak Bane na pewno będzie odczuwalny.
Do listy kontuzjowanych niestety musimy też dodać Karla Anthony-Townsa z Wolves, Preciousa Achiuwę z Raptors, Camerona Johnsona z Suns czy Tyrese Maxeya z Sixers. Niestety to tylko część z aktualnie niedysponowanych graczy, ale Ci wyżej wymienieni są wyjątkowo istotni dla swoich zespołów i na pewno ich brak będzie bardzo mocno odczuwalny. Pozostaje nam trzymać kciuki, żeby urazów było jak najmniej, bo niestety często wypaczają one wyniki zespołów.
Skoro o kontuzjach mowa to chyba aktualnie najbardziej dotkniętym przez nie zespołem jest właśnie rodzynek z Kanady. Praktycznie co mecz muszą sobie radzić bez kilku kluczowych postaci. Na pewno przy ich agresywnym stylu gry, polegającym na dużej intensywności w defensywie, ciężko jest załatać braki ludzkie.Dlatego Raptors muszą sobie odpowiedzieć na ważne pytania. Czy ten zespół stać na coś więcej niż awans do playoffs? Czy potencjał tej drużyny jest wart inwestowania we wszystkich podstawowych zawodników? Czy może jednak warto zastanowić się nad wzmocnieniami przez draft lub poszukać dostępnych młodych graczy z potencjałem w jakiejś wymianie?
Osobiście uważam, że Toronto nie będzie w stanie z tym składem walczyć o czołowe miejsca na wschodzie w nadchodzących latach. Dlatego rozważyłbym zatankowanie po czołowe miejsca w drafcie lub zdobycie gwiazdy, która mogłaby wnieść ich na poziom wyżej. Może np. handel z Chicago (LaVine, DeRozan?) lub Wizards (Beal?) byłby dobrym rozwiązaniem?
Czarodzieje z Waszyngtonu zanotowali właśnie 10 porażkę z rzędu i chyba nawet nie kryją się, że w tym sezonie chodzi im o jak najwyższe miejsce w loterii. Ten zespół nie ma dla mnie potencjału na teraz ani na przyszłość więc najlepszym rozwiązaniem jest rewolucja. Ten sezon trzeba poświęcić na przetestowanie, kto jest wart inwestowania na przyszłość, a kogo trzeba przehandlować za wybory w drafcie.
Osobiście rozważyłbym handel Bealem, póki jest jeszcze coś warty. Niestety od dwóch lat nie widać po nim chęci rywalizacji z najlepszymi i po przyjęciu monstrualnego kontraktu więcej czasu spędza na leczeniu urazów niż grze. A nawet gdy gra nie widzę w nim tej żądzy rywalizacji i pasji, którą prezentował przed dwoma laty. Zresztą jego średnia punktów spadła z 31 do 23, co najdobitniej pokazuje, że albo potrzebuje nowego wyzwania, albo osiadł na laurach. Niestety Wizards podpisali z nim kontrakt, w którym jest zapis, że Beal może nie wyrazić zgody na transfer. Więc włodarze Czarodziejów mają spory orzech do zgryzienia.