Jeremy w swoim pierwszym sezonie na parkietach NBA rozegrał 56 meczów na pozycji silnego skrzydłowego. Notował w tym czasie średnio 11 punktów, 5,3 zbiórki oraz 2,5 asysty, trafiając 45,3% rzutów z gry oraz 24,6% prób za trzy. Swoją dobrą grą zasłużył na powołanie do Meczu Wschodzących Gwiazd oraz znalazł się w drugiej najlepszej piątce debiutantów.

Nic więc dziwnego, że San Antonio Spurs zdecydowali się przedłużyć umowę z Polakiem do końca sezonu 2024/25. Debiutancka umowa Sochana była czteroletnia i opiewała na nieco ponad 23 miliony dolarów, ale tylko pierwsze dwa lata były gwarantowane. Dzięki przedłużeniu na trzeci rok, Jeremy zarobi dodatkowe 5,5 miliona dolarów i wszystko wskazuje na to, że już za rok Spurs wykorzystają opcję także na czwarty rok, albo od razu zaproponują mu dłuższą umowę i większe pieniądze. 

Gregg Popovich poinformował już oficjalnie, że Spurs będą w tym sezonie rozpoczynać mecze w składzie: Jeremy Sochan - Devin Vassell - Keldon Johnson - Victor Wembanyama - Zach Collins. Przed Polakiem ogromne wyzwanie, ale jeśli taki trener, jak Gregg Popovich widzi w nim rozgrywającego, to jesteśmy pewni, że podoła wyznaczonej misji. 

Sochan docelowo nie zostanie rozgrywającym, tylko silnym skrzydłowym, który angażuje się w rozgrywanie akcji zespołu (tak jak Draymond Green). Popovich nie chce jednak, by Polak zaczynał mecze na ławce i chce, aby znacząco rozwinął swoje umiejętności na rozegraniu, dlatego w nadchodzącej kampanii najwięcej minut otrzyma właśnie na pozycji rozgrywającego. Na „czwórce” występować będzie oczywiście Wembanyama, który fizycznie nie jest jeszcze gotowy, by być centrem. Na pozycję numer „pięć” ma wejść od sezonu 2024/25 i właśnie wtedy Jeremy ma wrócić do grania jako silny skrzydłowy. Spurs będą mieli w lato czas, by ściągnąć prawdziwego rozgrywającego podczas wolnej agentury w 2024 roku.

‍