Brandon Ingram jest jednym z najważniejszych zawodników w rotacji Steve’a Kerra podczas tegorocznych mistrzostw świata. Koszykarz Pelicans nie ukrywa, że wciąż przyzwyczaja się do grania na zasadach FIBA.
- To zupełnie coś innego niż to, do czego jestem przyzwyczajony. Drużyna wygrywa, więc nie chcę byś samolubny i myśleć tylko o sobie. Ale jest to dla mnie trochę frustrujące i staram się znaleźć sposób, by być skutecznym na parkiecie - przyznał Ingram.
W sobotę kadra USA wygrała z Nową Zelandią 99:72, ale Ingram za bardzo się nie popisał. W 15 minut zanotował zaledwie 2 punkty, 3 asysty i dwie zbiórki, trafiając jedynie 1/4 z gry. W pięciu spotkaniach sparingowych notował z kolei 7,8 punktu.
- Nic tak naprawdę nie poszło po jego myśli. Ale też nie miał zbyt wielu okazji do wykorzystania, co myślę, że się zmieni. Jego czas nadchodzi, musi po prostu przetrwać trudny moment. Grając na zasadach FIBA nauczyłem się tego, że każdej nocy bohaterem jest kto inny - komentował Steve Kerr.
W swoim ostatnim sezonie na parkietach NBA Ingram notował bardzo dobre 24,7 punktu, dlatego wielu oczekuje od niego bardzo dobrego grania na tegorocznych mistrzostwach świata.
- Dostaje ogromne pieniądze, bo jest jednym z najlepszych graczy w lidze. Jest supergwiazdą, więc poradzi sobie z tą sytuacją. Rozmawiamy bardzo dużo, nic się nie dzieje, gdy kilka rzutów nie pójdzie po jego myśli - dodał Anthony Edwards.
Podstawową różnicą pomiędzy zasadami FIBA, a NBA jest to, że mecze najlepszej koszykarskiej ligi świata rozgrywa się na większych boiskach. Ponadto w NBA mecze trwają 48 minut, czyli o 8 więcej, aniżeli. FIBA. Linia rzutów za trzy punkty na zasadach FIBA jest oddalona 6,75 metra od środka obręczy w rozgrywkach i 7,24 metra w NBA. Oprócz tego obowiązują inne zasady „kroków”, a w obronie nie gwiżdże się błędu trzech sekund.