Jimmy Butler pozostaje zawieszony przez Miami Heat, a już za miesiąc zamyka się okienko transferowe. Jak donosi uznany ligowy reporter, jakim jest Bill Simmons, do wymiany może dojść już w tym tygodniu!
Skrzydłowy w swoim ostatnim meczu stwierdził, że nie czerpie już radości z gry w koszykówkę i chciałby się znaleźć w miejscu, w którym ją odzyska. To nie spodobało się Patowi Rileyowi, który postanowił koszykarza zawiesić na siedem spotkań. Heat oficjalnie chcą go teraz wymienić. Co ciekawe, agent koszykarza, jak i sam Riley zaprzeczali doniesieniom na temat transferu zawodnika. W umowie weterana ligowych parkietów jest 48,8 miliona dolarów za ten sezon i opcja zawodnika za 52,4 miliona na kolejne rozgrywki. Biorąc pod uwagę jego spadającą produktywność, znalezienie chętnych na taki kontrakt wcale nie będzie łatwe.
Butler w ostatnim wywiadzie z Washington Post stwierdził, że wciąż jest w najlepszej formie w swoim życiu. Obecny sezon za bardzo na to nie wskazywał, biorąc pod uwagę, że zapisywał na swoim koncie średnio 17,6 punktu, 5,5 zbiórki oraz 4,7 asysty, trafiając 55,2% rzutów z gry oraz 37,5% za trzy. To jego najniższa średnia od sezonu 2013/14.
Wśród zainteresowanych zespołów bardzo długo mówiło się o Golden State Warriors, Dallas Mavericks, Houston Rockets, Milwaukee Bucks i Memphis Grizzlies. Zdaniem Billa Simmonsa te zespoły nie są już zainteresowane transferem, ale w grze pojawili się… San Antonio Spurs!
Za czasów gry Butlera, Miami Heat dwukrotnie docierali do finałów NBA. Najpierw w "bańce" w Orlando ulegli po fantastycznej serii Los Angeles Lakers, a kilka lat później musieli uznać wyższość Denver Nuggets. Skrzydłowy w swojej karierze nadal nie sięgnął po mistrzostwo.