Weekend Gwiazd a nami! Drużyna z Konferencji Wschodniej pokonała Zachód 211:186. MVP spotkania wybrało Damiana Lillada, który rozegrał swój najlepszy mecz pod wodzą Doca Riversa. Wielkich emocji jednak nie stwierdzono.
Rywalizacja powróciła do systemu Wschód vs. Zachód, co zdaniem wielu kibiców miało sprawić, że zawodnikom „będzie się chciało” grać na serio. Oczywiście tak nie było, a obie drużyny postawiły na wiele rzutów za trzy - łącznie w całym spotkaniu oddano ich 168. Prawda jest jednak taka, że Mecz Gwiazd jest mocno komercyjną imprezą i liczy się liczba zdobytych punktów oraz rozdanych asyst. Właśnie na tej podstawie przekazywane są środki na cele charytatywne. W tym roku zebrano 440 tysięcy dolarów.
Najlepszym zawodnikiem wybrano Damiana Lillarda, który uzbierał 39 punktów, 6 asyst oraz 3 zbiórki. Co najważniejsze - trafił 14 z 26 rzutów z gry, z czego aż 11 z 23 z obwodu. Skutecznością imponował też inny obwodowy Wschodu - Tyrese Haliburton. Koszykarz Indiany Pacers uzbierał 32 punkty, 7 zbiórek oraz 6 asyst, trafiając rewelacyjne 11 z 15 rzutów z gry, z czego 10/14 za trzy. Świetnie strzelecko dysponowany był również Jaylen Brown, który w 22 minuty z ławki uzbierał 36 punktów, 8 zbiórek i 3 asysty.
Najlepszym strzelcem tego spotkania był zdecydowanie Karl-Anthony Towns, który spędził na parkiecie 28 minut. Podkoszowy Minnesoty Timberwolves trafił 23 z 35 rzutów z gry, co przełożyło się na 50 punktów, 8 zbiórek oraz 3 asysty. Drugim najlepiej punktującym Zachodu okazał się Shai Gilgeous-Alexander, który uzbierał 31 punktów, trafiając 7 z 10 rzutów za trzy.