Tyrese Haliburton nie rozegrał zbyt wielu minut podczas Igrzysk Olimpijskich, ale i tak dobrze się we Francji bawił. Okazuje się, że najlepszy gracz Indiany Pacers miał też pewną misję i jak przyznał - wykonał ją w 100%.
- Tak naprawdę namawiałem każdego z kadry, by dołączył do mnie w Indianie Pacers. Ktokolwiek z nich będzie chciał z nami grać, to byłoby coś niesamowitego - przyznał koszykarz.
Kadra USA trochę musiała się namęczyć, by sięgnąć w Paryżu po złoto. Najciężej było w półfinale, gdzie ich rywalem byli Serbowie. Amerykanie wygrali dzięki fantastycznej czwartej kwarcie w wykonaniu Stephena Curry’ego. W finale lider GSW także był najlepszym graczem na parkiecie i podopieczni Steve’a Kerra pokonali w nim Francję 98:87.
Haliburton, który w poprzednim sezonie notował średnio 20,1 punktu, 10,9 asysty oraz 3,9 zbiórki przyznał, że kilku zawodników także próbowało go namówić do zmiany klubu. W rozmowie z mediami zapewnił jednak, że nie planuje się nigdzie ruszać z Indianapolis i nie może doczekać się kolejnego sezonu. Przypomnijmy, że w poprzedniej kampanii Pacers dotarli do finału konferencji po raz pierwszy od 2014 roku.