Brandin Podziemski to koszykarz, o którym w nadchodzącym sezonie będzie w Polsce głośno. Występujący na pozycji rzucającego zawodnik ma bowiem polskie korzenie i może za rok zagrać w reprezentacji Polski. Ale najpierw czeka go sezon u boku Stephena Curry’ego!
Droga Podziemskiego do NBA jest naprawdę ciekawa. Głównie ze względu na to, że nikt nie spodziewał się po nim tak dobrego sezonu 2022/23. Ba – przed sezonem mało kto zakładał, że w ogóle będzie miał szansę grać w najlepszej lidze świata. W swoim pierwszym sezonie na parkietach NCAA rzucający reprezentował barwy Uniwersytetu Illinois. Podziemski nie mógł się tam przebić. Zagrał zaledwie 16 meczów, a na parkiecie spędzał średnio jedynie 4,3 minuty. Przytaczanie jakichkolwiek statystyk z tamtego sezonu nie ma żadnego sensu – bo grał dosłownie „ogony”.
Po rozmowie z rodzicami podjął bardzo dobrą decyzję. Przeniósł się do Uniwersytetu Santa Clara, gdzie z marszu stał się pierwszoplanową postacią. Już po dwóch meczach miał rozegranych więcej minut, aniżeli w sezonie 2021/22. Brandin, jak podkreślali trenerzy, bardzo szybko zaaklimatyzował się w zespole i stał się jego liderem. 20-latek rozwijał się nie tylko jako strzelec, ale także rozgrywający.
Co prawda Santa Clara, która jest najstarszym Uniwersytetem występującym w konferencji Zachodniej NCAA, nie była czołową drużyną w całej lidze akademickiej, ale występy Podziemskiego sprawiły, że skauci musieli mu się przyglądnąć. W 32 meczach zdobywał średnio 19,9 punktu, 8,8 zbiórki, 3,7 asysty oraz 1,8 przechwytu. Trafiał też fantastyczne 48,3% z gry oraz rewelacyjne 43,8% za trzy.
– Nie mógłbym być bardziej dumny ze wszystkiego, co Brandin zrobił w tym sezonie. Jest wyjątkową osobą nie tylko pod względem sportowym, ale także ze względu na zachowanie poza boiskiem. Zdecydowanie zasłużył na wszystkie laury, podobnie jak jego koledzy z drużyny. Spisali się w tym sezonie rewelacyjnie – powiedział trener Herb Sendek.
W trakcie sezonu 22/23 Podziemski wielokrotnie pokazywał się z rewelacyjnej strony. Był jednym z zaledwie trzech zawodników w NCAA, którzy zapisywali na swoim koncie minimum 19 punktów, 8 zbiórek i 3 asysty. Jego fantastyczna skuteczność z obwodu była piątą najlepszą w całej lidze akademickiej. Ponadto rozegrał cztery spotkania, w których zdobywał minimum 30 punktów oraz 14, w których jego zdobycz punktowa przekraczała 20 „oczek”. Dzięki temu został wybrany najlepszym koszykarzem konferencji Zachodniej wspólnie z Drew Timmem z Gonzagi.
– Brandin przez cały sezon prezentował się tak, jak o nim mówiono. To wyjątkowy talent i trudno byłoby znaleźć zawodnika, który pracowałby ciężej na boisku. Jest niesamitowym strzelec, ale obserwowanie tego, jak rzucający notuje średnio prawie dziewięć zbiórek i pokazuje, że jest kompletnym graczem to coś niesamowitego – dodał trener Herb Sendek.
Brandin Podziemski jest jednym z tych koszykarzy, którzy są stworzeni do dzisiejszej koszykówki. Świetnie odnajduje się bowiem w rzutach za trzy – szczególnie tych oddanych zaraz po podaniu. Według wielu skautów i raportów, Podziemski był najlepszym rzucającym obrońcą w tegorocznym drafcie, jeśli chodzi o rzut obwodowy.
Co ciekawe, w barwach swojego college’u bardzo często był też odpowiedzialny za rozgrywanie akcji i odnajdował się w tym bardzo dobrze. Jego dobry rzut sprawia, że obrońcy dają nabierać się na „pompki”, po których mija i ma otwartą drogę do kosza. Gdy tylko zawodnik z innej pozycji schodzi do krycia – Brandin potrafi szybko i skutecznie podać piłkę wolnemu koledze z drużyny.
Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby miał lepszy kozioł – występowałby na pozycji rozgrywającego. To jedno ze sporych ograniczeń młodego koszykarza, ale jestem przekonany, że to będzie jedna z głównych rzeczy, na jakich skupi się wraz z trenerami. Podziemski mierzy 196 centymetrów i waży 93 kilogramy, czyli ma bardzo dobre warunki fizyczne do bycia combo guardem. Być może nie gra w sposób efektowny (choć potrafi kończyć akcje z góry), ale ma bardzo dobre koszykarskie IQ, na którym bazuje. Trzeba też oczywiście po raz kolejny przypomnieć, że ma fantastyczne wyczucie strzeleckie – wie, kiedy oddawać rzuty.
Gdy ogląda się mecze w wykonaniu Brandina to można stwierdzić, że w niektórych elementach przypomina jednego z najsolidniejszych zadaniowców w lidze – Josha Harta. Podziemski jest zawodnikiem, który włącza się w walkę o zbiórkę. Pochodzący z Greenfield koszykarz był najlepszym zbierającym zawodnikiem całej konferencji Zachodniej, notując double-double w 12 spotkaniach (najlepszy wynik w konferencji Zachodniej od sezonu 2008/2009).
Jego zaletą jest również to, że jest graczem leworęcznym – podobnie, jak James Harden. Niektórzy obrońcy w lidze mają spore problemy z upilnowaniem takich graczy – szczególnie na obwodzie. Brandin jak już wcześniej wspominałem, potrafi sobie tworzyć pozycje rzutowe grając na koźle, co Warriors mogą często wykorzystywać. Dla jego kariery dobrze byłoby, gdyby Draymond Green pozostał w GSW, bowiem stawia jedne z najlepszych zasłon w lidze i fantastycznie tworzy miejsce do rzutu swoim kolegom. Na takiej współpracy Podziemski mógłby naprawdę wiele zyskać.
Rzucający ma jednak sporo rzeczy do poprawy – podobnie, jak każdy inny pierwszoroczniak. O ile w obronie potrafi się dobrze ustawić i rozszyfrować zagrywkę rywali, tak jego praca na nogach pozostawia wiele do życzenia. Ale te braki może przykryć sytuacja, w której Golden State Warriors staną w obronie popularną strefą. Podziemski w college’u był tym zawodnikiem, który po bronionej strefie parkietu przyklejał się do rywala i bardzo dobrze odcinał go od piłki. Grając w ten sposób mimo słabej pracy na nogach może dać drużynie naprawdę bardzo dużo. Choć oczywiście będzie musiał pod okiem sztabu Steve’a Kerra sporo popracować nad tym, by stać się lepszym defensorem.
Wydaje się, że Golden State Warriors są bardzo dobrym miejscem dla Brandina. Steve Kerr słynie z tego, że nie boi się nieskuteczności swoich zawodników. Można powiedzieć, że żyje według powiedzenia „live by three, die by three”. Podziemski jest fantastycznym strzelcem obwodowym, co pokazywał wielokrotnie w college’u. Tylko w tym sezonie czterokrotnie zdobywał minimum 30 punktów w meczu, a jego najlepszym występem był ten przeciwko Pacific University, kiedy zdobył 38 „oczek”, trafiając aż sześć trójek.
– Jestem bardzo podekscytowany grą w barwach Golden State Warriors. Wielu moich znajomych zdążyło się już do mnie odezwać, że są bardzo szczęśliwi, bo nie będą mieli daleko na moje mecze. Moja rodzina też jest przeszczęśliwa. To już mój drogi dom – przyznał Brandin Podziemski podczas konferencji prasowej w San Francisco.
Nie oznacza to jednak, że rzucający szybko pojawi się na parkiecie w barwach Warriors. Oczywiście w Lidze Letniej i meczach przedsezonowych dostanie swoją szansę, ale nowy Generalny Manger organizacji Mike Dunleavy przyznał, że preferuje bezpieczne wprowadzanie młodych zawodników do składu.
– Nigdy nie wybrałbym w drafcie kogoś oczekując, że już w pierwszym meczu będzie gotowy na 100%. Gdy wchodzisz do ligi jako debiutant, przez tobą jest naprawdę wiele wyzwań. Bardzo dużo dzieje się w twoim życiu. Niezależnie czy masz 19, 21 czy 25 lat, po prostu potrzebujesz czasu. Jeden mniej, a drugi więcej – przyznał ligowy weteran.
Bardzo wątpliwe, by wybrany z 19. numerem draftu Podziemski nie otrzymał szans od Steve’a Kerra na początku sezonu. Warriors słyną jednak z tego, że dają grać swoim młodym koszykarzom, gdy ci faktycznie są gotowi wybiec na parkiet. Nic jednak nie przychodzi łatwo – czego przykładem jest chociażby Jonathan Kuminga, który ma za sobą już dwa sezony w barwach Warriors. O ile jego minuty wzrosły, tak w Play-Offach odgrywał znacznie mniejszą rolę, aniżeli w mistrzowskim sezonie.
– Zamierzamy spokojnie wprowadzać tych chłopaków do gry. Będziemy ich rozwijać. Jeśli będą gotowi do gry od razu, to świetnie. Ale jeśli chodzi o nas, to nie oczekujemy niczego w pierwszym roku. To byłoby bez sensu. Ale jeśli będą dobrze grać, to lepiej dla nas – dodał Dunleavy.
Przed Brandinem naprawdę ciekawy sezon. Warriors są bardzo aktywni na rynku transferowym, co sprawiło, że Podziemski będzie mógł czerpać od najlepszych zawodników XXI wieku na swoich pozycjach – Stephena Curry’ego, Chrisa Paula czy Klaya Thompsona. Biorąc pod uwagę umiejętności w rozgrywaniu pierwszej dwójki i mentalność Klaya, który podniósł się po dwóch poważnych kontuzjach – lepszych mentorów młody koszykarz nie mógł sobie wymarzyć.
Niewykluczone, że już za rok Brandin Podziemski będzie występował z orzełkiem na piersi. Sam koszykarz zaraz po wybraniu w drafcie zapowiedział, że bardzo na to liczy. Spora w tym zasługa Jeremy’ego Sochana, który miał się kontaktować z rzucającym jeszcze w trakcie sezonu i namawiać go do dołączenia do reprezentacji Polski. Przed draftem nasz rodzynek w NBA wspierał rzucającego w social mediach, udostępniając na Twitterze i Instagramie jego najlepsze akcje.
Okazuje się, że już od jakiegoś czasu Podziemski stara się o paszport. Jego ojciec John już przed rokiem kontaktował się z Polskim Związkiem Koszykówki zgłaszając gotowość jego syna do gry z orzełkiem na piersi. Ten proces jest jednak nieco skomplikowany, bowiem zgodnie z przepisami FIBA – mimo polskich korzeni, Brandin miałby być traktowany jako gracz naturalizowany. Nie otrzymał bowiem polskiego obywatelstwa przed ukończeniem 16. roku życia.
– Po raz pierwszy rozmawialiśmy latem ubiegłego roku. Podczas jednego z międzynarodowych turniejów, na który wybrała się Santa Clara skontaktował się nami Rafał Juć, skaut Denver Nuggets. Pozostajemy od tego czasu w kontakcie. Wysłaliśmy już do Polski wszelkie informacje, o które nas proszono na temat polskich korzeni naszej rodziny – mówił w rozmowie z portalem SuperBasket John Podziemski.
Federacja koszykówki pozwala na zaledwie jednego naturalizowanego koszykarza w składzie – dotychczas był nim 36-letni AJ Slaughter, którego czas w kadrze powoli dobiega końca. Mimo wszystko ojciec Podziemskiego miał przedstawić w PZKoszu dokumenty potwierdzające polskie korzenie koszykarza kilka pokoleń wstecz. Istnieje nadzieja (choć niewielka) na to, że te dokumenty sprawią, iż Brandin nie będzie wliczał się do limitu naturalizowanych koszykarzy, dzięki czemu PZKosz będzie mógł naturalizować innego koszykarza – najlepiej z Europy, choć w tle jest nadal temat polskiego paszportu dla Malcolma Brogdona z Boston Celtics.
Perspektywa posiadania trzech polskich koszykarzy w NBA jest niesamowita, jednak wcale nie oznacza to, że staniemy się „koszykarską potęgą”. FIBA organizuje bowiem eliminacje do najważniejszych imprez w trakcie sezonu NBA. O awans na Igrzyska Olimpijskie, mistrzostwa świata czy Europy musieliby więc walczyć zawodnicy występujący w rozgrywkach FIBA, a nie NBA. Aby więc zobaczyć Sochana, Podziemskiego czy ew. Brogdona na dużej imprezie, to właśnie pozostali zawodnicy musieliby wywalczyć awans na międzynarodową imprezę.