D’Angelo Russell jest w ostatnim sezonie obowiązywania jego kontraktu. To oznacza, że jeśli chce zarobić latem 2025 roku, musi pokazać najlepszą wersję samego siebie. Z tym ma jednak konkretny problem.
W ostatnim meczu Los Angeles Lakers ulegli Memphis Grizzlies. W pewnym momencie, J.J. Redick posadził na ławce D’Angelo Russella, bo nie mógł dłużej patrzeć na to, jak zawodnik zachowuje się na parkiecie. Beztroska i brak zaangażowania to coś, z czym Russell walczy od początku swojej kariery i Redick chce mu w tym pomóc. Czasami jednak potrzebuje wysłać sygnał, który będzie dla koszykarza bodźcem.
– Chodzi o poziom intensywności, uwagę na szczegóły, o niektóre rzeczy, o których rozmawialiśmy z nim od kilku tygodni – powiedział Redick, zapytany, dlaczego ograniczył rolę Russella w meczu z Memphis. – Czasami radzi sobie z tym naprawdę dobrze, a innym razem wraca do pewnych nawyków. To jednak nie była kara. Po prostu uznaliśmy, że aby mieć szansę na wygraną w tym meczu, to była droga, którą musimy obrać – dodał.
Zobacz także: Bucks w końcu wygrali
Jeszcze przed startem sezonu, Russell w rozmowie z mediami sprawiał wrażenie świadomego wagi sezonu 2024/25 dla jego ligowej przyszłości. Jednak wspomniane przez Redicka “nawyki” czasami biorą górę i przedstawiają prawdziwy obraz 28-letniego wychowanka Ohio State. Ten w ośmiu meczach bieżącego sezonu notował średnio 12 punktów, 5,8 asysty i 2,3 zbiórki trafiając 37,5% z gry oraz 29,2% za trzy.