Kristaps Porzingis robił wszystko, by rozegrać w tegorocznych finałach NBA jak najwięcej minut. Teraz czeka go kilkumiesięczna przerwa, bowiem będzie musiał poddać się operacji poważnie kontuzjowanej nogi.
U Łotysza doszło do rozdarcia troczka przyśrodkowego, co spowodowało zwichnięcie ścięgna mięśnia piszczelowego tylnego w prawej nodze. Ten uraz był tak poważny, że sztab medyczny Celtics tak naprawdę nie do końca wiedział, jak do niego podchodzić. Podkoszowy opuścił trzeci i czwarty mecz serii, ale powrócił w piątym, w którym to cieszyli się z tytułu.
- Nasz sztab zrobił absolutnie wszystko, co w jego mocy. Ja też dałem z siebie maxa i cieszę się, że mistrzostwo zdobyłem na boisku, a nie na ławce – mówił Kristaps.
To nie był łatwy sezon dla Porzingisa, który od kilku lat ma sporo problemów ze zdrowiem. W sezonie zasadniczym był piekielnie ważnym graczem w rotacji Joe Mazzulli, ale już w pierwszej rundzie Play-Offów nabawił się kontuzji łydki, która wyeliminowała go z gry w drugiej i trzeciej rundzie.
- Jakoś udało mi się zagrać w dzisiejszym meczu. Myślę, że głównie na adrenalinie, jaką się ma grając przy tak wspaniałej publiczności w TD Garden – skwitował mistrz NBA.