Z powodu gry dla reprezentacji Stanów Zjednoczonych, Joel Embiid nie może się czuć w Paryżu komfortowo. Kibice reprezentacji Francji nie są zachwyceni faktem, że zawodnik Sixers odrzucił możliwość reprezentowania ich kraju.
O co w gruncie rzeczy w cały zamieszaniu chodzi? Joel Embiid kilka lat temu otrzymał francuskie obywatelstwo, o które sam zabiegał. Wiele wówczas mówiło się o tym, że ten krok jest motywowany również chęcią reprezentowania Les Bleus w koszulce drużyny narodowej. Gdy jednak okazało się, że Embiid może reprezentować również Stany Zjednoczone, pojawił się dylemat. Wysoki ostatecznie wybrał grę dla Amerykanów, co rzecz jasna spotkało się z dużym niezadowoleniem francuskiej części kibiców zawodnika.
- To była dla mnie trudna decyzja, ale chodziło w niej o poczucie komfortu. Znam tych gości, którzy grają dla USA. Stwierdziłem, że będę się tutaj czuł lepiej - przyznał wysoki Philadelphii 76ers. - Zawsze powtarzałem, że będę tam, gdzie się dobrze czuje, a ta drużyna po prostu mnie chciała - dodał zaraz po meczu USA z Portoryko.
Zobacz także: Zgrzyt we Francji. Collet uderza w Wembanyamę
Buczenie? Tym się Embiid w ogóle nie przyjmuje, bo przyzwyczaił się do podobnego traktowania zawodników w Filadelfii. Tam już od kilku lat zespół nie potrafi przebić się przez swoje ograniczenia i na pewnym etapie sezonu kibicie wyrażają swoje niezadowolenie. Po stronie gracza Sixers stanął także jego kolega z drużyny narodowej - LeBron James. Zaraz po zakończeniu fazy grupowej jeden z liderów reprezentacji Stanów Zjednoczonych został spytany o refleksje na temat skomplikowanej relacji Embiida z francuskimi kibicami.
- Wszyscy jesteśmy po stronie Joela - zaczął. - Jest w znakomitym nastroju, wszyscy jesteśmy. Ma tutaj jedenastu kolegów, którzy wspierają go zarówno na parkiecie, jak i poza nim.
Przed Amerykanami walka w ćwierćfinale Igrzysk Olimpijskich. Jutro o godz. 21:30 zmierzą się w Paryżu z reprezentacją Brazylii.