Golden State Warriors są w niesamowitym gazie! Zespół Steve’a Kerra pokonał minionej nocy Denver Nuggets 118:113 i prowadzi już w serii 3-0. Bardzo prawdopodobne, że seria zamknie się już w czterech spotkaniach.
Spotkanie od początku było niezwykle wyrównane, a obie ekipy zdobywa sporo punktów. Warriors po pierwszej połowie wypracowali sobie 10-punktową przewagę, którą stracili zaraz po przerwie. Trzecia kwarta w wykonaniu Nuggets była rewelacyjna. Gospodarze wygrali ją aż 30:18. Warriors zagrali rewelacyjną końcówkę, notując w niej run 8-0, który zapewnił im zwycięstwo 118:113.
W szeregach Warriors spotkanie na ławce po raz kolejny rozpoczął Stephen Curry. To nie przeszkodziło mu w zdobyciu 27 punktów i rozdaniu 6 asyst. Tyle samo „oczek” zapisał też Jordan Poole, który trafił rewelacyjne 9 z 13 rzutów z gry. Formą imponował również Klay Thompson, który zanotował 26 punktów. Kluczową rolę w defensywie odegrał z kolei Draymond Green, którego linijka w postaci 6 punktów, 5 zbiórek oraz 10 asyst nie wygląda niezwykle imponująco, ale podkoszowy po raz kolejny wykonał kawał „czarnej roboty”.
Po stronie Nuggets rewelacyjne zawody rozegrał Nikola Jokic, który zapisał na swoim koncie 37 punktów, 18 zbiórek, 5 asyst oraz 3 przechwyty. Po raz kolejny zabrakło mu jednak wsparcia kolegów. O ile Aaron Gordon zakończył spotkanie z 18 punktami i 12 zbiórkami, to skuteczność reszty zespołu pozostawiała wiele do życzenia.
Po meczu szkoleniowiec Denver Nuggets stwierdził, że jego zespół można porównać do Forda Pinto, a Golden State Warriors do Maserati. Na to stwierdzenie ogromym śmiechem zareagował Steve Kerr, który przyznał, że nie doczekał się jeszcze takiego modelu samochodu. „Jestem gdzieś pomiędzy” - zażartował.