Ciężko szukać pozytywów w grze reprezentacji Polski, która najpierw przegrała z Litwą 48:82, a następnie w Macedonii Północnej 74:88. Najgorsze w tym jest to, że biało-czerwonym brakuje pomysłu na grę w ataku.
Polacy całkiem dobrze weszli w mecz, wypracowując sobie przewagę. Macedończycy potrzebowali chwili, by złapać rytm, jednak trzema trójkami pod koniec kwarty wypracowali sobie przewagę, zatrzymując przy tym ataki biało-czerwonych. Po 10 minutach gry prowadzili 26:19. Początek drugiej odsłony to jeszcze lepsza gra gospodarzy, który wypracowali sobie nawet 10 „oczek przewagi”. Podopieczni Igora Milicicia minimalnie zaczęli odrabiać straty, jednak w porę interweniował trener Macedonii biorąc czas. Do przerwy Macedonia prowadziła 45:39.
Po zmianie stron obie ekipy miały spore problemy ze skutecznością i z ułożeniem swojej gry. Polacy zbliżyli się w pewnym momencie na jeden punkt, ale w tym momencie gospodarze znów zaczęli punktować. Pod koniec kwarty wręcz dominowali, zwiększając swoją przewagę do 12 punktów.
Ostatnia część meczu to odrabianie strat i zryw 10-2 w trzy minuty. W tym momencie do gry ponownie włączył się świetnie dysponowany TJ Shorts II, który nie tylko grał na genialnej skuteczności, ale i kreował sytuacje kolegom. Macedonia znów odjechała na siedem punktów. Gospodarze grali naprawdę dobrą koszykówkę i w samej końcówce starali się mocno przedłużać swoje akcje, aby nie oddawać piłki za szybko. Ostatecznie wygrali to spotkanie 88:74.
Na całe szczęście Polacy są pewni gry na EuroBaskecie ze względu na to, że jesteśmy jego współorganizatorem. Ciężko jednak się tym cieszyć biorąc pod uwagę, jak biało-czerwoni prezentują się na parkiecie.