Polska niestety przegrała po zaciętym spotkaniu z Chorwacją. Mimo widocznych postępów w grze dalej widać sporo elementów, które możemy poprawić przed Eurobasketem. Oto kilka moich przemyśleń i propozycji, co możemy zrobić lepiej, żeby zaskoczyć przeciwników.
Mimo że nie wykorzystaliśmy szansy na zwycięstwo z Chorwatami, to dało się zauważyć lekką poprawę w grze naszej reprezentacji. Powrót AJ Slaughtera spowodował trochę większy spokój na rozegraniu, a może ujmijmy to inaczej. Wprowadził spokój w przeprowadzaniu piłki na połowę rywali, bo jednak jego inklinacje do gry jako strzelec dalej nie rozwiązują naszego problemu z rozegraniem. Na pewno na plus jest fenomenalna forma Mateusza Ponitki, który robi na boisku dosłownie wszystko i ciągnie naszą kadrę za uszy. Dodałbym jeszcze jak zawsze ambitną obronę i próby wywierania presji na rywalach z piłką oraz dość dobrą egzekucję akcji pick&roll.
Na tym jednak pozytywy się kończą, a jak widzimy, nie ma ich aż tak wiele. Jednak dostrzegam światełko w tunelu i chciałbym zaproponować kilka drobnych zmian, które wg mnie mogą spowodować przeskok w grze naszej reprezentacji.
Po pierwsze elementem, którego kompletnie nie wykorzystujemy jest gra z szybkiego ataku, zarówno w pierwsze, jak i w drugie tempo. Skoro nie posiadamy rasowych rozgrywających i widać, że w poważnym graniu ta rola przypadnie AJ oraz Ponitce to kompletnie nie rozumiem, czemu na siłę staramy się spowalniać grę.
Rozumiem, że konikiem trenera Milicicia są dokładne i długie akcje, ale skoro nie mamy do nich odpowiednich wykonawców i egzekucji to grajmy prościej. Bardzo nie podoba mi się, że praktycznie po każdej zbiórce w obronie zawodnik, który tę piłkę zbiera, szuka oczami Ponitki lub Slaughtera, zamiast samemu popędzić na kosz rywali i dopiero na połowie przeciwnika ewentualnie zwolnić akcję. Tracimy przez to możliwość, aby zaatakować nieustawioną obronę rywali i szansę na zdobycie łatwych punktów.
A w moim odczuciu mamy wręcz stworzoną drużynę, żeby przyspieszyć grę i rozgrywać więcej akcji nieszablonowo lub w trochę szalony sposób. Z Chorwatami były dwie akcje, gdzie tak zagraliśmy i najpierw Zyskowski trafił trójkę, a potem zdobył łatwe punkty spod kosza po kontrze, która i tak była rozegrana w ślimaczym tempie.
Marnujemy potencjał naszych najlepszych zawodników, czyli graczy z pozycji 2/3, na ustawianie setów, a i tak ledwo zdobywamy 70 punktów w meczu. Dlatego przyspieszmy grę i pozwólmy im grać instynktownie. Sokołowski czy Ponitka są fenomenalni z piłką na otwartej przestrzeni i mogliby spokojnie wymusić kilka przewinień rywali więcej lub dodać kilka łatwych layupów, gdyby na siłę nie ustawiali akcji. Zawodnicy jak Zyskowski, Michalak i Garbacz też z pocałowaniem ręki przyjęliby trochę swobody w grze od trenera. Każdy z nich świetnie się czuje w grze 1 na 1 z dobiegającym obrońcą. Przyzwolenie na kilka nieszablonowych czy szalonych akcji w szybkim ataku lub szybkim ataku w drugie tempo na pewno pozwoliłoby im na złapanie odpowiedniego rytmu.
Jednocześnie bylibyśmy dużo bardziej nieprzewidywalni i nie musielibyśmy rozgrywać każdej akcji przez Ponitkę i Slaughtera, co pozwoli im mieć więcej siły w końcówkach. Dajmy innym więcej swobody i nie zwalniajmy na siłę gry. Bez dobrego rozgrywającego zdecydowanie powinniśmy spróbować zaskoczyć rywali przez nieszablonowe, szybsze i instynktowne granie. Dzięki temu wg mnie 80 punktów w meczu i kilka otwartych rzutów więcej nie powinny być problemem.
Drugą kwestią, która ułatwi nam grę, a na razie praktycznie jej nie zaobserwowałem, jest wykorzystanie rogów boiska. Kompletnie nie atakujemy przeciwnika z tych miejsc i nie dostarczamy tam piłek. Tak jak wspomniałem w pierwszym punkcie, mamy graczy zdolnych wygrywać pojedynki 1 na 1 z dobiegającym obrońcą, a atakowanie obrony rywali z rogów boiska głównie na tym polega.
Zyskowski czy Sokołowski są w tym szczególnie dobrzy, ale niestety często stoją sobie bezczynnie w kącie boiska, bo wiedzą, że piłka i tak tam do nich nie trafi. Obrońcy najczęściej mają tendencję do lekkiego rozluźnienia, gdy kryją graczy w rogach boiska i powinniśmy częściej próbować podawać tam piłkę, aby zaatakować i stworzyć przewagę.
Wydaje mi się, że przez brak podań do tej strefy czasem nasz spacing jest zaburzony. Nasi gracze nie stoją w rogu, tylko czekają w „pół pozycji”, co zrobi Ponitka lub AJ wiedząc, że piłka i tak raczej do nich nie trafi. Dlatego spróbujmy uruchomić podania do tej strefy, a nawet bez wygranego pojedynku 1 na 1 przeciwnicy będą musieli bardziej rozciągnąć swoją obronę. Łatwiej będzie wyegzekwować picka&roll w innej części parkietu, bo rywal będzie już miał z tyłu głowy, że jest też zagrożenie w rogu boiska.
Ostatnim czynnikiem ataku jest gra do środka i na zewnątrz. Nawet nie mając graczy, którzy będą punktować z low post po izolacjach, powinniśmy podawać tam piłkę. Nie chodzi mi o to, aby podejmować na siłę grę do kosza, ale żeby piłka nie krążyła tylko po obwodzie, jak to ma często miejsce. Podobnie jak w przypadku braku podań do rogów boiska przeciwnik się przyzwyczaja, że nie ma zagrożenia spod kosza i kryje praktycznie tylko na obwodzie.
Samo podanie i gra np. outside pick&roll z wybiegającym z dołu wysokim ułatwi nam grę. Zwyczajnie rozciągniemy obronę rywali i będą musieli się więcej nabiegać i napracować, aby wybronić akcję niż w przypadku, gdy tylko podajemy sobie na obwodzie i 3 rywali nawet nie rusza się z miejsca podczas obrony. Mała rzecz, a może zrobić różnicę.
To były moje małe uwagi co do gry w ataku. Natomiast teraz zwrócę uwagę na detale w defensywie. Po pierwsze, jeśli już będziemy chcieli grać strefą, żeby schować nasze mankamenty na pozycji nr 5 i brak odpowiedniego rim protection na poziomie Eurobasketu, to trener Milicic powinien zmienić rodzaj strefy.
Zagrajmy strefą 2-3, jaką używał Stelmet za czasów Żana Tabaka w VTB. Polega to na tym, że wszystkie pick&roll kryją gracze obwodowi, a nasi centrzy mają tylko za zadanie nie ruszać się z pola trzech sekund. Sprytnie ukrywamy nasze słabe strony, a przeciwnik nie ma tyle swobody i otwartych pozycji co w strefie 1-3-1, która nie zafunkcjonuje na tym poziomie.
Skoro udawało się to bardzo skutecznie grać w lidze VTB, to wierzę, że z takimi ekipami jak Finlandia, Holandia czy Czechy też może być to skuteczne.
To jest jedna z propozycji, jak ukryć nasze braki w obronie podkoszowej. Ciężko coś ciekawego wymyślić w kilka dni, ale na pewno dalej musimy polegać na wielkiej presji na piłkę. Trzeba próbować zmieniać rodzaje obrony na pick&roll praktycznie, co akcję, aby zmusić rywali do nieustannego myślenia i czytania obrony, tak żeby nie mogli się przyzwyczaić do jednego rodzaju defensywy. Myślę, że na tym poziomie nikt z naszych chłopaków nie powinien mieć z tym problemu.
Na pewno musimy nieustannie szachować ofensywę rywali i przez pełne 40 minut grać na zdwojonej intensywności, czasem ryzykując podwojenia czy przechwyty. Tak jak potrzebujemy trochę szaleństwa i nieszablonowej gry w ofensywie, tak w obronie musimy mieć podobną tożsamość, a jak do tej pory to nawet nieźle nam wychodzi po tej stronie parkietu.
Podsumowując, mam nadzieję, że mój mały apel o przyspieszenie gry i większe zaufanie w nieszablonową grę, zwłaszcza w pierwszych sekundach akcji, dotrze do trenera Milicicia. W moim odczuciu ten element jest kluczem do sprawienia kilku niespodzianek na Eurobaskecie, bo spowoduje, że oddamy klilka łatwych rzutów więcej w każdym meczu. Większa pewność siebie Zyskowskiego, Michalaka czy Sokołowskiego też odciąży naszych liderów i spowoduje, że będziemy trudniejsi do rozszyfrowania.
Trzymam kciuki, żeby z meczu na mecz nasza gra wyglądała lepiej i wierzę, że jesteśmy w stanie wygrać w grupie z każdym, nie licząc Serbii.